sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 38:Kłótnia której być nie powinno.

Ale jestem podekscytowana! Uwielbiam tą grę! Nawet nie pomyślałam wcześniej żeby zapoznać ją z moimi małymi piłkarzykami. 

Głupia.

Dziękuję Hart! DZIĘKUJĘ! 

Już czuję tą frajdę. Podskakiwałam sobie lekko z ogromnym bananem na ustach odbijając się od trawy w stronę ogniska.
Na boso.

Gdzie moje buty?-stanęłam na chwilę w zamyśleniu.

-"Ahhhhh, co tam.Nie szkodzi."-machnęłam lekceważąco ręką tak do kogoś mówiła i podskoczyłam ponownie w celu wznowienia poprzedniej czynności.

-"Jestem wolna!"-zadeklarowałam śpiewającym tonem. I właśnie wtedy ni stąd ni zowąd coś napadło na mnie i bezczelnie zwaliło mnie z nóg chichocząc

-Nie jesteś wolna,jesteś cosiem!

-Ja cosiem? Ja cosiem ? Jestem damą!

Auuuuuuuuu !!! Mój nadgarstek! 

Dlaczego to zawsze muszę być ja?! 

Zawsze! 

Za każdym kurka razem.

KAŻDYM.

Powinnam otworzyć budkę z napisem "Darmowe popychania" i ludzie przychodzili by tłumami, TŁUMAMI, tylko po to żeby mnie popchnąć a potem się śmiać.

Tak.

Bo ludzie są źli i wredni! Uwierzcie mi. Ale niech was napis nie zmyli. No co wy? Nie przegapiłabym świetnej okazji na zarobek! Nigdy! Przecież muszę coś z tego mieć. A kto będzie płacił za lekarza? 

No kto? 

Najpierw dałabym się popychać a potem żądałabym kasy. A naiwni ludzie czując się winni, bo przecież płakałabym z bólu pod nosem uśmiechając się diabelsko, owszem daliby mi ją. I nawet więcej niż wymagane. Z dobrego serca. Bo kto odmówiłby takiej uroczej istotce jak ja? 

Hmmm? 

Chociaż teraz zastanawiając się nad tym nie za bardzo uśmiecha mi się obijać mój biedny, już nieźle obity tyłek dla samej frajdy. Mogę w sumie przebrać któregoś z chłopaków i go wykorzystać.

-Eh, ale to nie byłoby to samo. Nikt nie jest tak uroczy jak ja."-wybudziłam się z zamyśleń oglądając me aktualne otoczenie. Dalej siedzę na trawie? 

Uhhh. 

Myślałam, że już ktoś mi pomógł.

Chamy.

-To spisek!-zadeklarowałam.

-Ri!Podnieś swoją szlachetną pupę z ziemi! Jesteś cosiem, a to do czegoś zobowiązuję cholera!"-krzyknął ktoś z mojej lewej więc leniwie przechyliłam głowę w tą właśnie stronę .Dojrzałam tam jakąś małą figurę z rękami na biodrach warczącą coś w moją stronę.

Uh uh uh.

Tarapaty.

-Dagmara kochanie!-wyciągnęłam ręce w jej stronę.
Pomóż przyjaciółce! Ktoś mnie bezczelnie popchnął. Powiedz im coś.

-Po pierwsze. Fujjjj, nie jestem lesbijką. Po drugie. Nie będę sobie nic mówić, nie jestem takim dziwakiem jak ty. To ja cię popchnęłam. A wiesz dlaczego? Bo jest 2 w nocy, a Hiszpanie strasznie się napalili na tą grę więc ja też gram i byłam cosiem ale cie dotknęłam i teraz ty jesteś cosiem więc wstań kurna i łap ich ty ciołku jeden!-pisnęła stukając nogą o ziemię.

O kurka, zapomniałam, gramy.

Uh uwielbiam tą grę.

Hmmm kogo by tu złapać.

-Nad czym ty się jeszcze zastanawiasz?!-fuknęła Vivian pojawiając się obok tej drugiej, jak jej tam? Daria, Diana? 

A pies ją szarpał.

-Gdzie wasze buty?-zapytałam wpatrując się w ich gołe stopy.
_____________________________________________________

-"Ejjjjj! Ale nie chowajcie się! To nie o to chodzi!"-pisnęłam.

Yh! Może któryś z wielkim, dobrym serduchem podejdzie do mnie ze słowami "Gab, widzę że się zmęczyłaś, daj, złap mnie a ty sama odpoczniesz".

Jak myślicie?

O czym ja marzę, przecież mówimy tutaj o piłkarzach, wcieleniach zła i podstępu. Już prędzej mi skrzydła wyrosną niż oni postąpią miłosiernie, co oznacza że utknęłam w nieskończonym kole bezsensownej, męczącej gonitwy.

Już od dobrych paru minut próbuję kogoś złapać bo, szczerze, wolę uciekać niż łapać. Taka moja natura, co ja poradzę.

Głupi.

Oni nie rozumieją samego sensu tej wspaniałej gry. Jak tylko zostałam Cosiem spierdzielili za krzaki, krzewy i co jeszcze tylko zobaczyli, tylko po to aby ich nie znalazła.

Ruszyłam z moim obolałym ciałem na dalsze poszukiwania. Około pięć kroków wystarczyło do mojej frustracji. Jak mam ich znaleźć? Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Miałam dziesięć nieprzeczytanych wiadomości, pewnie z obelgami na temat moich umiejętności poszukiwawczych.

HAH! 

Zadzwoniłam do Casillasa.

-"Oszust!" Usłyszałam gdzieś krzyk Ikera gdy głośne dzwonienie się odezwało, a następnie ucichło. Może powinnam zadzwonić do niego z ukrytego numeru, żeby nie wiedział, że to ja.

-Dajcie mi wskazówkę!-zażądałam cicho zaglądając za pierwszy lepszy kamień, za którym nikogo nie było.

Mój telefon zaburczał.

Pique:coraz cieplej.

Zaraz dostałam inną wiadomość od nieznanego numeru:

Kłamie,jesteś coraz dalej. Tam nikogo nie ma.-Steven

Steven!

Mój człowiek!

Rozejrzałam się, poszukując par oczu śledzący mój każdy ruch ale nic nie znalazłam. Pewnie siedzą sobie wygodnie razem i nabijają ze mnie.

Świnie!

Spędziłam jeszcze dwie minuty bezsensownych, niczym nie skutkujących poszukiwań, dopóki nie postanowiłam pójść przed hotel po nowego drinka. Kiedy ruszyłam w tamtą stronę przyszła mi do głowy myśl i wyszczerzyłam się dzwoniąc do Stevena.

"Clap your hands, go clap your hands, go clap your hands to the beat" Usłyszałam lekki, nieco stłumiony dźwięk, a po nim krzyki zaskoczenia.

-Co do diabła?-usłyszałam burknięcie Harta.-Wyłącz to!

"We don’t believe in defeat, that’s why we’re back for a threepeat" ruszyłam za dzwonkiem i odgłosem szmeru.

Ci  skurwiele byli przy ognisku!

"Who's name is globally known?
Who's name on the check and they’re adding an O?
Who's name on the blimp when the world is yours?"

-Mam was!-krzyknęłam klepiąc Stevena który odskoczył do tyłu z zaskoczenia, zamknęłam telefon chowając go do kieszeni i szczerząc się do nich.-Wygrałam!

-Oszukałaś! Nie wygrywasz nic!-powiedział Hart siedzący na pniu.-Zresztą i tak się już nie bawimy.

-Co?!-wciągnęłam gwałtownie powietrze.-Dlaczego? Od kiedy?

-A nie wiem, od jakiś 10 minut kiedy zorientowaliśmy się, że jesteś do bani.-odparł Cesc po cichu śmiejąc się ze mnie.

-Oh ty mały punku, oszukaliście mnie! Kto chce się bić? No dawaj Fabregas, tu i teraz!-burknęłam podciągając rękawy do góry.

-Uh uh! Lepiej uciekajmy!-parsknął Mata zyskując przy tym złowieszcze spojrzenie z mojej strony.

-No dawaj Mata!-zwróciłam się do Juana,który się śmiał.

Cham!
-
Trzymajcie mnie bo go pobije!

-Błagamy Gab,tylko nie bij! Powiedz, co mamy zrobić, o Pani wielka!-ryknął Victor padając przede mną na kolana.

-Hah!-parsknęłam kładąc ręce na biodra.-Na początek masaż stóp, a potem oglądamy Zmierzch, trzecią część.-rzekłam po chwili zastanawiania się.

-Oh fak! To ja już wolę się z tobą zmierzyć.-pisnął Cesc podobnie jak ja przed chwilą podciągając rękawy do góry, których PS.Nie miał i stanął z pięściami wymierzonymi w moją stronę.
_____________________________________________________

-Gabriella Aleksandra Morenzo,nie oglądam z tobą Zmierzchu!-parsknął Casillas, gdy staliśmy przed moim pokojem.

-No ale obiecałeś!

-Sarkazm,kobieto!

-Nie używaj przy mnie słów których nie rozumiem Casillas!-odpowiedziałam po czym Casi walnął się ręką w czoło.-I nie bij się, co ty masochista? Radość ci to sprawia? Bo jeśli tak, to ja znam świetnego psych-"

-Okej, okej, okej! Obejrzę ten cholerny Zmierzch! Tylko bądź już cicho!

-Juuuuuuuuuuuuhuuuuuuuupiiiiiiiii!-zawyłam podskakując.

-Juhupi?-spytał spoglądając na mnie w dół z politowaniem.

-No wiesz! To najlepszy sposób na wyrażenie swojej radości! Łączenie JUHUUUU z JUPII! Ogarniasz?-paplałam podekscytowana.

Iker obejrzy ze mną Zmierzch!!!

Ze mną!

Iker!

Zmierzch!

Ale super !!!!!!!!!!!!!

CO NIE?!


-Dobra, dobra, dobra! Ale pod jednym warunkiem!-Iker powiedział poważnie przytrzymując mnie rękami za barki abym stała
prosto.

Wiedziałam.

Szantaż.

-Hmmmm?-zamruczałam nie za bardzo zwracając na niego uwagęi. W tym momencie moje myśli zadręczało jedno ważne pytanie: "Kogo wybierze Bella?"

-Idziesz i szukasz mi towarzystwa, wystarczy jedna osoba, nie ma mowy że przeżyję ten film bez męskiego wsparcia.-zadeklarował pchając mnie lekko w stronę pokojów piłkarzy.-A ja w tym samym czasie idę przygotować się emocjonalnie "-dodał wchodząc do mojego pokoju.

-Iker!-sapnęłam z niedowierzaniem.-Przecież nikt się nie zgodzi!

-Oj daj spokój,s ama zawsze mówisz że twojemu urokowi nikt się nie oprze! Masz coś do jedzenia? Głodny jestem.-mamrotał wchodząc i zamykając za sobą drzwi.

Hmmmmm.

No jasne!

Przecież ja to ja! Gabriella!

Kto by powiedział nie do tej milutkiej buźki ?

-Nie ma mowy!-parsknął śmiechem Pique.

-No weź! Pique! Pikuś ! Proooooooooooooszę! Ładne proszę! Plissssssssssssssssss!-wyłam wieszając mu się na szyi.

-Nawet za milion piw, nie! Po prostu nie Gab, idź męcz kogoś innego.-zaśmiał się próbując zepchnąć mnie z siebie. Ale ja się łatwo nie poddaję.

-Ale nikt nie chcę, byłam wszędzie!"-zadeklarowałam ze smutnymi oczętami mocniej ściskając go za szyję.-Bo uduszę!

-Acha!Najpierw prośby, teraz grośby, co jeszcze masz?-zachichotał Fabregas, który aktualnie leżał rozwalony na swoim łóżku nagrywając nas.

-To!-krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką Pique, która zderzyła się z jego twarzą.

-Ała ty zła kobieto!'-zawył.

O nie, zemsta.

Trzeba spierdzielać.

-Nie wiesz co Geri, jednak nie chcę ciebie tam!-rzuciłam w stronę zmieszanego Pique i wypadłam przez drzwi ledwo uciekając przed poduszką.

-Osz ty chamie!-pisnęłam gdy czwartą oberwałam w twarz. Już miałam się odwrócić i wbić z powrotem do pokój gdy Cesc odepchnął mnie trochę do tyłu i zatrzasnął drzwi.

Na.

Mojej.

Twarzy.

Fabregas zatrzasnął drzwi. 

Na mojej twarzy.

Czy 

on

sobie

KURNA

ŻARTUJĘ!

Moję usta uchyliły się lekko w przypływie gniewu i oburzenia. Cesc wykopał mnie z pokoju. To nie fajne!

-You bitch!-zawyłam.-Śpij z jednym okiem otwartym Fabregas! Z JEDNYM OKIEM!"

-Co?! Że jestem przystojny? Wiem! Ale dzięki!-nadeszła odpowiedź zza drzwi wraz z śmiechami Gerarda.

Zdrajca!

-Uh!-burknęłam sfrustrowana.

Odwróciłam się i ruszyłam korytarze, próbując wymyślić mój kolejny ruch. Nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji. Muszę znaleźć kogoś bo inaczej Iker nie obejrzy ze mną filmu. Mały szantażysta. Ale nie powiem moja krew, moja krew. 

I co ja teraz zrobię? 

-"Hmmm,a może-moje myśli powędrowały do ogrodnika którego widziałam jeszcze przed obiadem. Co jak co, ale ja się znam na ludziach, a on wyglądał na fana Zmierzchu. Na bank oglądał już wszystkie części.

"...Zabijałam za nim zabijanie było cool!-śpiewałam, kołysząc biodrami do urojonego rytmu, tańcząc w dół opuszczonego korytarza.-"Jesteś taki cool! Taki cool! Taaaaaaaaaakiiiiiii cooooool! Bo my wszyscy chcemy się bawić gdy już skończy się pogrzeb!"-odbijałam się korytarzem.

"Ba-ba-ba,ba-ba-ba! Zbieramy się razem gdy grzebiemy naszych przyjaciół! Ba-ba-ba-,ba—skręciłam za rogiem i prawie zderzyłam się w kogoś klatę. Szybko skoczyłam w tył, potykając się o własne spodnie i uderzyłam w ziemię dość boleśnie.

Moje życie. 

Oto moje życie.

-O fak, sorry,nie widziałem cię.-znajomy głos rozprzestrzenił się spokojnie, zwracając moją uwagę w górę. Torres pochylał się nade mną, a jego twarz przepełniona była zmartwieniem.

-Torres!-zawołałam radośnie, wysoce rozbawiona sama sobą, rzuciłam moje ramiona w okół zdziwionego Torresa, obejmując go w silnym uścisku.

-Mój boże! Tyle lat!-puściłam go zanim mógł się nawet ruszyć i uśmiechnęłam się do niego radośnie.-Dzięki Bogu, że tu jesteś,umieram z nudów! Pamiętasz jak mówiłam ci, że chce obejrzeć 21 Jump Street, tak? Nie? Jeśli byłeś za bardzo zajęty podziwiając mój anielski wygląd, kompletnie zrozumiem. Bo widzisz miałam obejrzeć ten film z Pique i jego kundlem ale mnie porzucili i teraz jestem sama a straszzzzzzzzznie chciałam go obejrzeć."

-Twoja zdolność przekonywania jest godna podziwu'.-zaśmiał się bezczelnie rozczochrując mi włosy.

-Czyli obejrzysz ze mną?!-moje oczy zaświeciły z podekscytowania. Totalnie to kupił!

-Mam wybór?-zachichotał.

Nie, nie masz głupia gnido.
_____________________________________________________

-Wiesz co Torres,dzięki że to dla mnie robisz.Zawsze chciałam go obejrzeć!-paplałam, gdy wchodziliśmy do mojego pokoju.

-Ta, no wiesz_ Casillas?-usłyszałam zdziwiony głos Torresa podczas gdy ja z niewinną miną szukałam dla nas koców.

-Hah, nie wierze,Udało jej się!-parsknął śmiechem Iker który usadowiony był już na moim wielkim łoży z paczką żelków.

ŻELKÓW!

My man!

-Udało jej się co?

-Aha, no tak! To był podstęp!-pacnął się w głowę Fernando.-Mogłem się tego spodziewać-spojrzał na mnie rozbawiony.

-Jestem niewinna"-szybko zadeklarowałam unosząc ręce przed siebie.-On mnie zmusił, to wszystko on.-wskazałam palcem na Ikera.

Obaj spojrzeli na mnie z wątpliwością.

-No co? Ja nie kłamię! Kłamanie to moja najmniej ulubiona rzecz do robienia.

I tu się wkopałam.

Darng!

-Taaaa jasne, to oglądamy czy nie? Zawsze chciałem zobaczyć ten film!-powiedział szczęśliwy Torres gdy rozsiedliśmy się na moim łóżku, Iker posłał mu dziwne spojrzenie.

-Nie cierpisz tego filmu.-zaznaczył Iker.

-Nie prawda...

Uhu.

Kłopoty.

-Tak,prawda. Ciągle na niego narzekasz!

-Co ty...- z telewizora wypłynęły pierwsze dźwięki, spojrzeliśmy na ekran na rozpoczynający się film.

Wyobraźcie sobie jego minę gdy Bella i Edward pojawili się na ekranie.

Aż mu szczęka opadła.

-Ty draniu!-syknął w moją stronę.-To nie jest 21 Jump Street! To jest Zmierzch!

-O kurcze! Serio?-odpowiedziałam niewinnie.-Kurcze, Iker. To twoja sprawka!

-Oszukałaś mnie! Powiedziałaś, że oglądamy 21 Jump Street! To nie jest 21 Dump Street! Cios poniżej pasa Gab! Poniżej pasa! Chcę przeprosiny! Tu i teraz! Przeprosiny! Myślę-Iker odwrócił się w naszą stronę i zrobił głośne shhhhhhh!

Dobry chłopak.

-Kiedy będziemy sami, zrobi ci bardzo nielegalne rzeczy!'-szepnął do mnie Torres.

-Awww! Uwielbiam jak tak do mnie mówisz!"-odpowiedziałam.-A teraz siadaj i ciesz się filmem.

-Ale jak?-zawył.
_____________________________________________________

Torres marudził przez pierwszą część filmu. Wszystko się zmieniło pod koniec i wydaję mi się, że mu się spodobało!

Na końcu Torres zawył "Nie!"-posłaliśmy mu dziwne spojrzenie.-A co z Jacobem!

-Co z nim?-przerwał Iker.-Edward jest tym jedynym dla niej!

-O nie! Zostawił ją w drugiej części czy tego nie widziałeś Casillas?-odparł z powrotem Fernando.

Oho! 

Zapowiada się, czas na kamerę! 

Wyciągnęłam więc kamerę z szuflady i zaczęłam ich nagrywać.

-Zrobił to aby ją chronić! W przeciwieństwie do Jacoba, kontrolującego wilka!

-On jej nie kontroluje! Był tam dla niej, gdy Edwarda nie było. Nie przeżyłaby bez Jacoba.-powiedział Iker szturchając Torresa.

-No nie wierzę, że kłócicie się o to kto jest lepszy dla Belli! Jeszcze kilka godzin temu oboje nie cierpieliście tego filmu.-inteligentnie zauważyłam.

Zignorowali mnie.

-Bez Edwarda nie miałaby życia w Forks. I widziałeś jak jej się oświadczył!

-Tak i było to odrażające. Ona jest za młoda na ślub.-podkreślił Torres szturchając z powrotem Ikera.

-Oni się kochają! To bez znaczenia!'

-On chcę się z nią ożenić tylko żeby ją zaciągnąć do łóżka! 108 letni prawiczek!-syknął Fer.

-Nie ma nic złego w oczekiwaniu na właściwą osobę! Skąd wiesz, że jest prawiczkiem? Kto tak powiedział, co Torres? No dawaj mów gdzie tak piszę!-krzyknął Iker wskazując na ekran.

-Spójrz na niego! No jasne, że jest prawiczkiem!-wyśmiał Torres.

-Skoro jest taki brzydki to czemu tyle ludzi jest Team Edward!

-Żal im go! Robert Pattison ma zły wpływ na dzieci!-ze złością powiedział Fer. Iker zacisnął szczękę.

-Jak to wymyśliłeś geniuszu?-powiedział grożącym tonem.

-Sprawia, że dzieci myślą że to ok nie myć!

-Powiedz jeszcze jedno złe słowo przeciw niemu, wyzywam cię.

-On musi przestać być nad opiekuńczy!-wrzasnął Fer.

-Jacob nie jest w jej typie!-stwierdził Iker.

-Chłopie, spójrz na to w ten sposób, ile lat ma Edward? Ile lat ma Bella, Edward jest pedofilem, to super przerażające.-Uff, pocisnął nie ma co.

-Może, ale Edward ma 17 lat, tylko że trwało to przez długi czas, jest wampirem więc się nie starzeję a Bella i Edward mają córkę i Jacob wpoił ją sobie kiedy była jeszcze w łonie matki, co robi z niego pedofila też!- Iker miał w sumie rację.-Co jest złego z Edwardem? Jest przystojnym chłopakiem, miłym i słodkim i będzie ją chronić!-kontynuował Iker.

-Jeśli myślisz, że Edward jest przystojny to musiałeś paść na twarz kiedy się urodziłeś.-Torres.

-Jeśli jesteś Team Jacob to masz poważne problemy psychiczne, książki byłyby o wiele lepsze gdyby w nich nie występował!- Iker.

-Tak na prawdę, gdyby Jacob nie istniał nie byłoby problemu dla głównej bohaterki, tworząc bezsensowne serię bez fabuły!-odwarknął Torres.-Traktuję Bellę lepiej niż Edward kiedykolwiek wcześniej!- Ja po prostu stałam zszokowana z żelkami w gębie.

-Jacob ją lepiej traktuje? Edward zamierzał się zabić gdyby Bella zginęła a co jeszcze, nie zmuszał ją żeby go pocałowała! Jacob jest idiotom. Dalej Team Edward!"-Iker podniósł rękę w powietrzu.

O mamo.

-Jacob rozumie Bellę za to kim naprawdę jest ... nie jakiś dobrze pachnący posiłek!-Fer pociągnął rękę Ikera z powrotem w dół.-Jak dziewczyna przy zdrowych zmysłach chcę tulić się do zimnego, twardego posągu?

-Słuchaj dziwko, Edward jest szczęśliwym zakończeniem, Jacob to nagroda pocieszenia, Bella sama przyznała, że może być tylko szczęśliwa z Jacobem, tylko szczęśliwa. Edward to ktoś więcej, on jest idealny dla niej, jej bratnią duszą, powinna z nim być!-odpowiedział Iker krzyżując ręce na piersi i czekając na odpowiedź Torresa.

-Edward przycisnął swoją rękę w drugiej książce, teraz kolej Jacoba. Edward traktuję ją jak córkę, jak porcelanową lalkę, podczas gdy Jacob traktuję ją jak równą sobie.-odpowiedział Torres, Iker milczał przez chwilę kiedy Fer poprawiał sobie niewidzialny krawat.

-Jacob nie wpoił sobie Belli, więc nie jest ona jego prawdziwą bratnią duszą, Bella podjęła swoją decyzję. Jacob musi się ogarnąć."

-JEB SIĘ! Ja mam rację! Ty się mylisz!"-krzyknął Torres.

-Chłopaki!-krzyknęłam, oboje spojrzeli na mnie.-Nie kłócicie się o to na serio?-wymienili spojrzenia.

-Errr nie.-zadrwił Torres.

-No, my tylko żartowaliśmy sobie! Prawda Fer?

-Prawda Iker.

Godzinę później.

-Edward to tchórz! Zostawił ją Iker!-krzyknął Torres na Casillasa.-Nie słyszysz? Zostawił ją! Jasne, myślał że to lepiej dla niej ale HELLLOO, kto do diabła o tym decyduję?-Iker pokręcił głową nie zgadzając się.

-Spójrz-Iker powiedział surowo.-Edward głęboko dba o Bellę, wykonał tyle trudu i wysiłku żeby trzymać się od niej daleko, wiedząc że jego obecność stawia Bellę w niebezpieczeństwie.

-Bogu dzięki, że Jacob przyszedł i pocieszył ją bu by chyba umarła z depresji! Nawet jeśli Bella pokazała jasno, że należy do Edwarda, on wciąż się nie poddaję i walczy o nią, mimo że wie że jest na straconej pozycji!

Yuppp, minęła godzina a Iker z Torresem wciąż kłócili się o Edwarda i Jacoba. Dyskusję której nigdy nie pomyślałabym być świadkiem.

-Prześladowca-kaszlnął Iker.

--Niektórzy nazywają to prześladowaniem, ja nazywam to dbaniem!

-Edward jest bardziej odpowiednim materiałem na męża and jego wymuszona abstynencja jest bardziej zgodna z wartościami religijnymi i materialnymi.

-Gej.

-O nie, to koniec.-Iker tupnął nogą.-Musimy to uzgodnić tu i teraz.

-Niby jak?

-Idziemy zapytać Ramosa!

-A może tak spytacie co ja o tym myślę?-wtrąciłam.

-Chodźmy!

Czyli nie.

Oboje wypadli przez drzwi, a ja za nimi ledwo nie posikując się ze śmiechu i bez namysłu wpadliśmy do pokoju Ikera i Ramosa.

-Ramos! Powiedz Torresowi, że Edward jest-wszyscy zamarliśmy w miejscu.

-Ah...ah...AHHHHHHHH!-wrzasnęłam zakrywając oczy.-O MÓJ BOŻE!

-O DIOS MIOS!-krzyknął Sergio próbując zakryć swój interes.

-Myślę...myślę, że straciłem całą ochotę do życia-bełkotał Torres.-UCIEKAJ!-złapał mnie i uciekliśmy z pokoju.

-MOGĘ TO WYJAŚNIĆ!-Ramos wrzasnął za nami.

-BIEGNIJ DALEJ, FER! BIEGNIJ!

Zajmie mi trochę czasu zanim zmierzę się z nim ponownie. Ten niepokojący widok nigdy mnie już nie opuści.

1 komentarz:

  1. Hahahahahaha...
    Dobra muszę złapać oddech.
    Już OK ;D
    Końcówka to jest rewelacja...xD
    RAMOSEK CO TY KOMBINUJESZ :D
    Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń