sobota, 11 maja 2013

Rozdział 10:Czy ona go kocha?



-To co ty tu robisz Torres ?-spytał młody mężczyzna blondyna który siedział na krześle obok sali 214.

-Przyjechałem z Gabriellą.

-To już wiemy, a dokładniej? W ogóle skąd ją znasz?

-Znamy się z Gabi dość długo, ale to długa historia. A przyjechałem z nią bo... no tak jakoś wyszło. Dowiedziałem się, że David miał wypadek i chciałem zobaczyć co z nim.

-Nie wiem czy to stosowne pytanie, ale tak jakoś mi się wydaje że między wami coś zaszło. Czy to prawda?

-Nie wiem o co ci chodzi. Zresztą nie twoja sprawa-odpowiedział z powagą blondyn.

-No dobra, stary wyluzuj. Tylko pamiętaj, że jeśli ją skrzywdzisz...

-Nie skrzywdzę.-wtrącił Torres.- A tak w ogóle to co ona tam tak długo robi?

-Śpi.

-Jak to śpi?!

-A tak to, śpi. Zmęczona była i śpi z Davidem. On też musi odpocząć. Za godzinę przyjdzie lekarz, więc dowiemy się dokładniej jak sprawa stoi.

-Czy ona go kocha?-spytał nagle zamyślony blondyn.

-Ale kto kogo?

-No Gabi Davida.

-Nie wiem, może.Wiem tylko, że on ją kocha, ale nie chce się przyznać. Jest strasznie uparty, ona zresztą też.

-Aha.

-Czekaj,czekaj Torres,czy tam nam chcesz powiedzieć, żę zabujałaś się w naszej Pani psycholog?-wtrącił nagle Fabregas.

Po chwili ciszy odparł.

-Nie zabujałem się w niej, ja ją chyba kocham.
______________________________________________________

Otworzyłam lekko powieki i ujrzałam tą cudowną buźkę. Wyglądał tak słodko jak spał. Byłam w niego mocno wtulona a ręce trzymałam na jego klatce piersiowej. Jego ręka spoczywała na mojej szyi,t ak jakby dopiero co mocno mnie do siebie tulił. Uśmiechnęłam się lekko, bo wiedziałam, że czuwał nade mną przez całą noc. Dopiero co dotarło do mnie, że spędziłam tu CAŁĄ NOC. Jak to możliwe? Musiałam być naprawdę zmęczona. Oderwałam się od mojego aniołka i zaczęłam powoli wstawać, lecz po chwili zostałam ponownie przytulona przez Davida, który chyba już nie spał, ale jego oczy dalej były zamknięte.

-Nigdzie nie idziesz księżniczko-mruknął cicho.

-Obudziłam cię? Przepraszam David, nie chciałam.-uniosłam lekko głowę na ile mi pozwalał jego uścisk i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.

-Nie obudziłaś, już dawno nie spałem.

-Taaa jasne, a krowy są czerwone.

-Mogą być -uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czubek głowy.

-Czy ja w ogóle mogę tu być? -spytałam trochę zmieszana.

-Chyba nie, ale ważne że jesteś.

-Dobra nie bajeruj, muszę się zbierać. Nie chce wiedzieć jaki jest mój aktualny stan.

-Wyglądasz pięknie.-powiedział wprost do mojego ucha.

-Dzięki. David ja... no wiesz to co mi wczoraj powiedziałeś ... -spojrzałam na niego poważnie.-Tak nie może być.

-Ale jak?

-Nie wiem czy jestem gotowa. Nie wiem czy mogę .. czy powinnam. Kocham cię jak przyjaciela.

-Ale nic więcej. Wiesz co gdzieś już to słyszałem.

-David ja prze...

-Daruj sobie. Powinnaś już chyba iść.

-Ale...

-Powiedziałem wyjdź-odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z wyrzutami sumienia jakbym nie wiadomo co mu zrobiła.

-Dobra. Pójdę, nie będę ci sprawiała kłopotu!-odpowiedziałam sarkastycznie po czym wyszłam szybkim krokiem z sali.

Pique siedział samotnie na krześle obok sali i bawił się telefonem jednak gdy mnie zobaczył od razu wstał i do mnie podszedł.

-Coś się stało Gab ?

-Nic takiego. A gdzie reszta?

-Mieli jakieś ważne sprawy do załatwienia, a Torres poszedł po kawę.

-Aha, ja też już pójdę.

-Na pewno? Odwiozę Cię.

-Daj spokój. Pojadę taksówką. Lepiej idź do Villi.-powiedziałam tak obojętnie, że mój "bystry" przyjaciel już coś wyczuł.

-Pokłóciliście się?

-Można tak to nazwać, ale nie chce o tym rozmawiać. Będe lecieć, pa-pocałowałam Pique w policzek i udałam się w stronę wyjścia.

Byłam zła na siebie i na niego. Jakim prawem on mnie tak potraktował?! To ja lece specjalnie z Paryża, rzucając wszystko a on tak po prostu kazał mi wyjść. No nie wierze. Nie miał takiego prawa, powinien docenić moje starania a nie robić mi jakieś wyrzuty sumienia z byle jakiego powodu. On dokładnie wiedział co niedawno przeszłam, nie miał prawa oczekiwać ode mnie tego że tak po prostu powiem mu że go kocham. Zachował się jak rozpieszczony bachor, który nie dostał zabawki, no sorry Panie Villa ale ja nie jestem żadną zabawką!

Miałam ochotę jakoś odreagować stres jakim się ostatnio otaczałam więc umówiłam się z Viv na wypad do klubu. Była godzina 14 więc miałam  jeszcze sporo czasu bo umówiliśmy się o 20:00 pod "Locka". Ubrałam czarne leginsy i granatową tunikę na ramiączkach, do tego wysokie obcasy tego samego koloru co tunika a na nos założyłam duże muchy. O tej porze, jak co roku było strasznie gorąco. Ulice były prawie puste bo wszyscy spędzali całe dnie na plaży. Zamknęłam dom na klucz i udałam się do samochodu. Otworzyłam szeroko okno na dachu i te obok mnie ze względu na upał i puściłam głośno muzykę. Kochałam szybką jazdę,mimo, że była ona niebezpieczna. Była to jedna z wielu cech które łączyły mnie z Wojtkiem, co sprawiało że dużo ludzi dziwiło się że jest on jedynie moim ''przybranym'' bratem. Nie byłam typem zakupocholiczki mimo, że w trudnych sprawach dobrze na mnie działały. Pierwszy sklep który odwiedziłam był "Armani" Kochałam ten sklep. Od razu udałam się w stronę perfum. W oczy wpadły mi męskie perfumy. Ich zapach działał na mnie tak magicznie. Zrobiło mi się smutno, ponieważ momentalnie przypomniałam sobie o osobie która zawsze ich używała. Był nim Cristiano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz