Dowiedziałam się, że chłopaki są na małych wakacjach z kumplami z innych klubów :O. Jaki był mój szok gdy ujrzałam stado piłkarzyków zbliżających się do nas. Normalnie jak scena ze "Słonecznego patrolu", serio.
______________________________________________________
Boże za co mnie tak karzesz?Bo przecież ja wiem, że nigdy święta nie byłam, odgryzałam głowy lalkom, znęcałam się nad glizdami, obrywałam nogi pająkom i dokuczałam babci, ale ja na to nie zasługuje! Freddie Kruger jest normalniejszy od tej bandy analnych świrów, naprawdę. Pewnie diabeł się wstydzi że stworzył coś takiego. Myślicie, że dałoby się ich tak naraz, niezauważalnie i bez żadnych konsekwencji utopić w tej wodzie? Ja ciebie błagam, oszczędź mnie! Jaka siara z nimi ... biegają jak małe bachorki i wydzierają się jakby co najmniej im ojca zgwałcili.(tak przy okazji Brad, Angelina czy nie chcielibyście może kogoś adoptować? A tak ściśle mówiąc bandę rozwydrzonych piłkarzyków? Nie? Aha, to trudno, rozumiem.) A tak na serio, to nie wiedziałam, że piłkarzyny tak dobrze grają w siatę o.O Owszem, na początku grałam z nimi, ale po etnym razie gdy bezczelnie obrywałam litrami wody w twarz, to żadne "to niechcący" nie spełniało już swojej skromnej roli. Więc się poddałam i poszłam się opalać i powiem wam, że nikt tego nie zauważył -.- nawet David =.= a pffftttt, spierdalać w takim razie.
Usadowiłam się na kocu i udawałam, że ich nie znam.(uwierzcie, tak będzie lepiej).Heh i to nic nie dało, bo po chwili zauważyłam kilku paparazzo którzy robili mi i im zdjęcia. Skurczybyki jedne -.-. Ale cóż mi pozostało? Robiłam dobrą minę do złej gry. Przez ostatnie kilka miesięcy nie dawali mi spokoju. Najpierw romans z Ronaldo, który ich zdaniem skończył się ponieważ byłam zazdrosna o jego osiągnięcia (a pfft.), potem mój awans i płyta a teraz randki z Davidem. Oczywiście żadne z nas jeszcze nie przyznało się oficjalnie, że jesteśmy parą, ale po co skoro oni i tak wymyślą jakąś inną historyjkę? Postanowiliśmy na razie poczekać jeszcze z tym newsem i skupić się na sobie. Treningi, wywiady, spotkania i konferencję, tego było już za wiele, ale nie chciałam z tego rezygnować, kocham to co robię i nigdy z tym z własnej woli nie skończę. Leżałam tak sobie, czytając książkę kiedy przypomniałam sobie o Dominice i tym, że jest ona sama w domu z Torresem, a zważywszy na fakt, że go nie cierpi (w sumie to nigdy go nie poznała...ale c tam.), mogę spodziewać się najgorszego. Jeżeli oboje żyją i nikt nie leży na intensywnej to wszystko powinno być ok. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki i dowiedzieć się czegoś więcej. Pożałowałam tego od razu gdy usłyszałam wkurzony głoś D.
-Halo?- burknęła.
-Eeee elo? Stało się coś?-spytałam zmieszana.
-Eeee elo? Stało się coś?-spytałam zmieszana.
-Zaraz chyba go zabiję.-syknęła.
-Torresa ma się rozumieć?
-Tak, chodzi o tlenionego. Który facet dałby się utlenić? Zresztą, nieważne.-lamentowała.
-Aha.Mocno zaszedł ci za skórę?
-Gorzej. Zaszedł mi za tkankę mięśniową i wbił się w płuco.-wycedziła, co mnie rozśmieszyło. Odchrząknęła więc się uspokoiłam.
-Więc o co poszło?-powiedziałam teraz poważnym tonem.
-Opowiem ci jak wrócicie, ok? Błagam, daj mi pospać. Głowa mi pęka.-zajęczała.
-Ahaaa.Dobra nie wnikam.-zachichotała.
-Ejj !
-Dobra, dobra. Idź spać i zadzwoń jak ci przejdzie-rzuciłam rozbawiona.
-Bardzo śmieszne.Jeszcze zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni Panno Morenzo.-zaśmiałam się jeszcze głośniej. Pożegnaliśmy się i wyłączyłam telefon.
-Aż się boję myśleć co się tam działo-powiedziałam do siebie i już chciałam wrócić do mojej poprzedniej czynności gdy coś mi bezczelniej przerwało.
-Będziesz cierpieć-usłyszałam ledwo słyszalny głos kobiety. Podniosłam swoją szlachetną głowę (która, tak nawiasem z dnia na dzień wydawała mi się coraz cięższa, dont noł waj). Jakaś kobita, gdzieś po 30-stce stała nade mną i mi się przyglądała.
-Słucham?-spytałam z niedowierzaniem. Co ona mi tutaj pierdzieli. Chyba raczej jej dupa będzie cierpiała jak nie odsłoni mi słońca -.-
-W twoim życiu wydarzy się coś strasznego! Stracisz coś bardzo cennego! Już niedługo!-zamrugałam dwa razy oczami aby się upewnić czy nie śnie, spojrzałam jeszcze raz w to miejsce gdzie stała kobieta, ale jej już tam nie było, zniknęła. Czy ja mam jakieś omamy, czy co? Muszę posłuchać rad Pique i na serio wybrać się do tego psychiatry ...
Olać to.-pomyślałam i już zabierałam się do dalszego interpretowania mej książki gdy jakiś pacan osypał mnie piaskiem!.
No co to ma być? Ja się pytam co? Aż taka mała jestem, że mnie już nikt nie zauważa?! Doprawdy -.- Już miałam puścić głośno wiązankę przekleństw i krzyknąć jak temu komuś zaraz nogi z dupy powyrywam gdy poczułam jak ktoś na mnie...SIADA ?! Teraz to już się wkurzyłam, wymyślając ponownie klika sadystycznych sposobów aby pozbawić tego płaza życia, ale to cóś się odezwało pierwsze.
No co to ma być? Ja się pytam co? Aż taka mała jestem, że mnie już nikt nie zauważa?! Doprawdy -.- Już miałam puścić głośno wiązankę przekleństw i krzyknąć jak temu komuś zaraz nogi z dupy powyrywam gdy poczułam jak ktoś na mnie...SIADA ?! Teraz to już się wkurzyłam, wymyślając ponownie klika sadystycznych sposobów aby pozbawić tego płaza życia, ale to cóś się odezwało pierwsze.
-Część kochanie.-powiedział wesoło.
Kochanie?! Ja ci dam zaraz kochanie ty pedofilu buraczy. Ejjjj zaraz zaraz, czyżby to nie był głos mojego Davida?
Obróciłam lekko głowę w prawo tak aby zobaczy kto mi przerywa chwilę relaksu, a tu co? Wiedziałam. Miałam rację. David siedział okrakiem (!) na mnie i się szczerzył.
Kochanie?! Ja ci dam zaraz kochanie ty pedofilu buraczy. Ejjjj zaraz zaraz, czyżby to nie był głos mojego Davida?
Obróciłam lekko głowę w prawo tak aby zobaczy kto mi przerywa chwilę relaksu, a tu co? Wiedziałam. Miałam rację. David siedział okrakiem (!) na mnie i się szczerzył.
-Nie za wygodnie panu?-zachichotałam rozbawiona.
-Bardzo-powiedział zadowolony i położył się (!) na mnie.
-Teraz jest jeszcze lepiej-uśmiechnął się i po chwili poczułam jego gorące usta na swojej szyi.
-Nie bajeruj Villa tylko złaź bo jesteś cały mokry-uśmiechnęłam się i zrzuciłam go lekko z siebie tak, że mój ukochany wylądował na piasku. Z triumfalnym uśmieszkiem chciałam się podnieść ale ktoś zrobił to za mnie i przewiesił przez ramię (tak, jak worek z kartoflami -.-)
-Zabije jak psa!-krzyknęłam do Davida.
-Nawet się nie waż-ostrzegłam, gdyż wiedziałam na co stać mojego "genialnego" chłopaka, zważywszy ze to już 3 (!) dzisiaj, a jest dopiero 13:00. Ola boga. Help!
-Skąd wiesz co chce zrobić?-zachichotał jakby nigdy nic.Zabawne -.-
Chciałam właśnie coś powiedzieć ale ten zamiast mnie wysłuchać zaczął biec ze mną w stronę oceanu -.- Tak, tak jak myślałam. Waliłam go w tyłek ale nic to nie dało, słychać było tylko głośne gwizdanie piłkarzy którzy zaprzestali na chwilę swoją grę i zaciekawieni wpatrywali się w nas. Trzeba im znaleźć jakieś laski. Już ja się tym zajmę...
David wskoczył ze mną do wody i zaczął ochlapywać, a żeby było fajnie, wszyscy się dołączyli, coś w stylu 'Wszyscy na jednego"a raczej na jedną w tym przypadku. Moją jedyną drogą ucieczki było nurkowanie, a że najsłabszy (czy.ten który nie mógłby mnie zatrzymać jak próbuję zwiać, czyli czyt.Juan Mata) stał sam toteż rzuciłam się w tamtą stronę. Biedaczek nie wiedział o co chodzi i mogłam spokojnie spierdzielić. Już chciałam się kompletnie wynurzyć gdy...
-Oddajcie mój stanik!-krzyknęłam oszołomiona i przykryłam rękoma piersi.
No ładnie, ukradli mi stanik!
No ładnie, ukradli mi stanik!
-Co?-wszyscy oprócz pewnego osobnika płci nieznanej stanęli jak w ryci i gapili się na mnie jak na ufo -.-
-Ronaldo gnido zafajdana oddaj go, JUŻ !-krzyknęłam jak zobaczyłam, że powstrzymuje się by nie zaryć śmiechem, ale brzmiało to jak u świni (sorki świnki).
-Tego szukasz?-wyszczerzył się i jakby nigdy nic, wyciągnął z pod wody MÓJ stanik i wymachiwał nim, niczym dumny ojciec.(!)
Przywaliłabym mu z prawego sierpowego ale ...no wiecie jak sytuacja stoi -.- A żeby było jeszcze lepiej chłopcy zamiast mi pomóc wybuchnęli śmiechem, a Marcelo nawet prawie się nie zakrztusił wodą toteż Kaka jebną go mocno w plecy.
-Już-wykrztusił w końcu David.WRESZCIE ! Chociaż ja wiem, że on woli mnie bez stanika... no ale...
-Chodź,weź sobie-zwróciła się do mnie ta sałata.(czyt. Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro). Myślałam, że zaraz szlag mnie trafi.
-Ani mi się śni-wycedziłam wściekła przez zęby. Ten debil wzruszył tylko ramionami i zaczął skakać i śpiewać machając moim stanikiem.
- Ron... – nacisnął Villa, ale ten dalej się śmiał.
-Cris, dobra koniec żartów.. – odezwał się Lampard. Dzięki Bogu, że on tu z nami jest!
David zacisnął usta,wkurzony zbliżył się do Ronalda, któremu nie było już tak wesoło.
-Pojebało cię kurwa?! -warknął na niego.
-Przecież to tylko dla jaj-próbowała usprawiedliwić się sałata, ale w końcu oddała mi moją własność. Odetchnęłam z ulgą.
Właśnie obmyślałam plany jakby tu wyjść, ale David podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Zaplotłam nogi wokół jego bioder i wtuliłam aby nie świecić piersiami. Jemu chyba się podobało, bo poczułam jak przez jego ciało przeszedł lekki dreszczyk. Przez cały czas słyszałam jak pozostali piłkarze opierdzielają Ronalda za złe zachowanie (nie wspomnę że wcześniej ich to bawiło). Wydostaliśmy się z wody, a David od razu podał mi ręcznik żeby się mogła spokojnie ubrać.
Właśnie obmyślałam plany jakby tu wyjść, ale David podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Zaplotłam nogi wokół jego bioder i wtuliłam aby nie świecić piersiami. Jemu chyba się podobało, bo poczułam jak przez jego ciało przeszedł lekki dreszczyk. Przez cały czas słyszałam jak pozostali piłkarze opierdzielają Ronalda za złe zachowanie (nie wspomnę że wcześniej ich to bawiło). Wydostaliśmy się z wody, a David od razu podał mi ręcznik żeby się mogła spokojnie ubrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz