sobota, 11 maja 2013

Rozdział 18:Jaki facet dałby się utlenić?!



                                      BARCELONA

Co to niby miało być?! On mnie nie wykorzystał, tak?! Niby nie jestem rozebrana, ale dlaczego Tlenek leżał ze mną w MOIM łóżku?! On mnie musiał zgwałcić, na pewno, przecież żaden facet nie leżałby tak sobie z dziewczyną w łóżku i gapił się w sufit, tak? Oj sory, przecież to Tlenek,to nie facet! Ufff, czyli nie zostałam zgwałcona, chyba że palcem -.-

Bądźmy szczere tleniony na bank ma małego, ale dobra nie wnikam, nie jestem aż taką zołzą. Wracając do sytuacji. Nie mam kompletnego pojęcia co się dzieje, a przede wszystkim co się działo wczoraj, już się boję. Boje się że znowu coś odwaliłam jak to ja mam w zwyczaju, a co jak pobiłam któregoś z chłopaków?! A co gorsza po kilku piwach mogłam nawet się rozebrać... Nie myślcie, że jakąś dziwką jestem, co to to nie, po prostu różne rzeczy przychodzą mi teraz na myśl. Jeżeli się okaże że jednak zrobiłam coś nieprzyzwoitego lub karalnego, to zwale wszystko na tlenionego ;D 

David uprzedzał go wcześniej żeby miał mnie na oku i mnie pilnował, a zważając na mój aktualny stan i poziom trzeźwości nie wydaje mi się żeby dotrzymał słowa. W końcu komu byście uwierzyli? Kolesiowi który dał się utlenić i ma ogromne odrosty czy bezbronnej dziewczynce z Polski? Nie wiem co Torres miał na myśli gdy mówił, że gdyby nie on, to bym się przespała z którymś tam, nie pamiętam jak się zwie ów palant.

Taa Torres, zaciągając pijaną dziewczynę do łóżka, ratujesz ją -.- 

Podeszłam do dużego lustra aby przyjrzeć się czy serio jest tak źle ze mną i wiecie co? Wyglądam jak siedem nieszczęść -.- 

Biedna ja, co oni ze mną zrobili. Przyjrzałam się bliżej i co zobaczyłam?! Pełno malinek! Na całym ciele!

Gwałciciel! 

Pomocy!!!!! 

GWAŁCICIEL!

Jak go tylko spotkam to najebie mu tak, że się nie podniesie! Co on sobie kurwa wyobraża?! Nie zważając na nic, rzuciłam się pędem w stronę drzwi, żeby dorwać mojego oprawcę. Już przebiegałam przez drzwi gdy zadzwonił mój telefon, że to akurat musiał teraz -.- 

Ale nic,odebrałam.

A co jakby okazało się, że potrzebują mnie w Iraku czy coś? No dobra, ponosi mnie fantazja. 

Odebrałam,dalej wkurzona jak osa. Krótko porozmawiałam z Gabriellą, bo to ona zadzwoniła, nie miałam największej ochoty dzielić się z nią ostatnimi wrażeniami, daruje sobie. Rzuciłam telefon na łóżko i postanowiłam dokończyć poprzednią czynność. Ruszyłam w dół w bojowym nastawieniu. Jak na przekór nie mogłam go nigdzie znaleźć.

-Pewnie zwiał, tchórz!-pomyślałam. 

Przeszukałam chyba wszystkie pokoje łącznie z łazienkami i kuchnią, a tu ani duszy. Najbardziej zdziwił mnie fakt że nie było tu także chłopaków, a pamiętam że wczoraj tu byli. Zrobiłam kawę i rozsiadłam się na blacie w kuchni. Głowiłam się tym przez parę minut a potem odpuściłam. Oczywiście nie Tlenkowi. Wkrótce go dopadnę, jak tylko wróci. Strzeż się poczwaro! 

Potem poszłam na górę, wziąć szybki prysznic, tego właśnie potrzebowałam, zimnego prysznica aby zmył ze mnie jakiekolwiek oznaki wczorajszej nocy. Ubrałam się, umalowałam i poszłam ogarnąć salon, który wyglądał teraz jak istne pobojowisko. Albo któryś z chłopaków zaszedł mi za skórę i wpadłam w furię rozwalając chałupę albo przeszło tędy stado słoni, nigdy nic nie wiadomo. 

Puściłam głośno muzykę i zabrałam się za sprzątanie, bądź co bądź lubię to, bo się przy tym nieźle odprężam. Kto by pomyślał?Zajęło mi to nawet nie tak dużo czasu jak przypuszczałam. Potem chciałam coś zjeść ale lodówka była pusta,a mogę przysiąść, że Gabi mówiła :''Zostawiamy wam pełną lodówkę'', ale nic. 

Pogoda była naprawdę piękna,przecież to Hiszpania,a dokładnie gorąca Barcelona! Ubrałam buty, zgarnęłam kluczyki ze stołu i okulary przeciw słoneczne i wyszłam. Dom Davida mieścił się w bardzo miłej okolicy, podobno mieszkają tu prawie wszyscy gracze Barcy i nie tylko hehe.

-Fajno-pomyślałam i ruszyłam w prawo. Oczywiście nie mam pojęcia gdzie jest centrum, ale jestem pewna że mój brzusio mnie tam zaprowadzi. 

Mówią, że nadzieja umiera ostatni,taaaa -.- 

Błądziłam tak chyba kilkanaście minut, wkurzyłam się i postanowiłam spytać kogoś o drogę.

-Panno Lewandowska, duma musi poczekać-pomyślałam gdy zobaczyłam całkiem przystojnego kolesia, raczej wyglądał na miejscowego.

-Przepraszam, wie Pan może w którą stronę do centrum?-zaczepiłam chłopaka który właśnie się odwrócił.

-Jasne, już ci tłumaczę-zaczął, ale nagle zadzwonił telefon,chyba jego.

-Chwileczką,muszę odebrać.

-Jasne,-odparłam a chłopak sięgnął po komórkę. Nie wiem o co chodziło ale chyba się z kimś pokłócił, tak z pewnością się z kimś pokłócił.

-Fabregas debilu! Co to znaczy, że nie przyjedziesz?! Trener cię zabiję! Jutro mamy mecz do cholery!-krzyczał do słuchawki a mnie olśniło. 

Fabregas?

O co tu chodzi?!

Chłopak dalej krzyczał do słuchawki a ja gapiłam się na niego jak na UFO. Czy ja zawsze muszę trafić na jakiegoś piłkarza? Matko help.

-Sorry za to.-powiedział chowając telefon do kieszeni. Nie reagowałam.

-Haloo? Jesteś?-pomachał mi przed oczami a ja się ocknęłam.

-Chyba wiem czemu Fabregas nie przyjedzie-powiedziałam cicho. Chłopak najwyraźniej się zmieszał.

-Znasz Fabregasa?

-No ten...tak się składa...że-zaczęłam ale ktoś mi przerwał, a raczej CÓŚ! Obok nas przejeżdżał właśnie jakiś samochód, zatrzymał się a z niego wychylił się... nie wierze!!!

-Elo stary!-krzyknął blondas.

-Torres? Siema-mój ''towarzysz'' podszedł do samochodu i ścisnął dłoń Tlenka. Chłopcy zaczęli gadać w najlepsze a ja stałam na środku chodnika jak jakaś idiotka. Musiałam coś wydusić z siebie bo najwyraźniej zostałam zapomniana.

-Ekhem ekhem.

-Dagmara?!-wyjrzał z niedowierzaniem Tlenek z samochodu i zrobił TAKKIIIEE oczy.-Co ty tu robisz?-dodał.

-Stoję, nie widzisz? Czy twoje ego zasłoniło ci oczy?-spytałam z sarkazmem. Kolega Torresa najwyraźniej ponownie się zmieszał.

-A ty..-nie dokończył bo przerwał mu ten drugi.

-To wy się znacie?-spojrzał na nas z niedowierzaniem.

-Niestety-syknęłam na co Torres rzucił mi spojrzenie ala I kill you.

-Ty ją znasz?-zwrócił się już do chłopaka gapiącego się na nas.

-Nie..znaczy się tak jakby. Właśnie miałem jej wytłumaczyć jak dojść do centrum.-powiedział spokojnie, na co Torres parsknął śmiechem.

-To aż taka pusta jesteś, że nie wiesz gdzie jest centrum?-spojrzał na mnie z politowaniem.

-Co ty powiedziałeś?!-wkurzyłam się i ruszyłam na niego z pięściami.

-Taka mądra jesteś bo chodzisz na ustawki?!-spytał bezczelnie. O nie, jak mu zaraz wypierdolę w tą krzywą gębę, to mu te włosy utlenione wypadną!

Trzymajcie mnie!

-Chodzisz na ustawki?-zainteresował się brunet.
Nie zwróciłam na niego uwagi tylko syknęłam do Tlenka.

-A żebyś wiedział-zbliżyłam się do niego na niebezpieczną odległość.-już miałam mu przyłożyć ale ten drugi mnie powstrzymał.

-Ejjjj, nie tak ostro-uśmiechnął się do mnie.

-Ostro to ona wczoraj balowała-stwierdził Tlenek.

-A ty to wykorzystałeś-krzyknęłam już nieźle wkurzona.

-Puść mnie to go rozszarpie-zwróciłam się do bruneta który trzymał mnie mocno w ramionach.

-Nie puszcze, bo jeszcze będziemy go potrzebowali na Euro-zaśmiał się. Czy dla niego to jest śmieszne?!

-Chyba do rozdawania butelek z wodą, chociaż jak tak sobie dłużej pomyśle to i pewnie tego nie potrafi-zaśmiałam się sama do siebie ale po chwili przyłączył się do mnie brunet.

-Chodź podwiozę Cię do tego centrum nerwusko-powiedział już łagodniej Torres, nie zwracając uwagi na moją docinke.

-Wolę jechać ze skunksem, bo przynajmniej jego smród nie zabija-syknęłam do niego na co brunet wybuchnął śmiechem. No co?

-Suka-syknął cicho Tlenek ale ja to usłyszałam.

-Co ty powiedziałeś?!

-To,że ...-zaczął pewnie i na luzie ale przerwał mu brunet.

-Dobra, to ja cię podwiozę. Ok?-zwrócił się do mnie. Uspokoiłam się nieco.

-Dobra.

-To my spadamy-zwrócił się do Tlenka i wskazał mi drogę do swojego samochodu. Posłałam Tlenkowi gniewne spojrzenie i ruszyłam za nim. Torres tylko prychnął i odjechał.

-Tak przy okazji, jestem Victor Valdes-podał mi rękę w geście przywitania.

-Dagmara Lewandowska.-uścisnęłam dłoń i też się uśmiechnęłam.

-To ty jesteś siostrą tego polskiego piłkarza?-zaciekawił się gdy już siedzieliśmy w samochodzie.

-Tak-zaśmiałam się.

-Czemu się śmiejesz?-spytał podejrzliwie
.
-Mam coś na twarzy?-przestraszył się.

-Nie!! Ja po prostu nie sądziłam, że taka Hiszpańska szprycha wie kim jest Robert Lewandowski.-ponownie wybuchnęłam śmiechem. Muszę przyznać że nawet miły z niego facet, patrząc na Torresa nie sądziłam, że Hiszpanie są tacy fajni. Ale widocznie nie wszyscy są nieudanymi eksperymentami genetycznymi. Jechaliśmy tak dobre pół godziny, po drodze wyhaczyłam fajny park więc będę miała gdzie biegać. Teraz pozostało mi tylko znaleźć towarzysza bo Gabi pewnie dupy nie ruszy -.- 

Ale tym zajmijmy się później.

Victor zaprosił mnie na ich trening, nie mam świra na punkcie piłki ale z racji tego, że nie za bardzo miała co robić, to się zgodziłam. A tak przy okazji miałam plan żeby zapytać się chłopaków czy mogę kiedyś pójść z nimi na ustawkę. No co? Moje mięśnie nie mogą zastać. Jeszcze nigdy nie byłam na ustawce z prawdziwymi piłkarzami bo Lewy mi nie pozwalał -.- Ciota jedna. Tylko niech spróbują mi się wygadać Gabi to ich poćwiartkuje jak banana. Podjechaliśmy pod stadion jakoś pół godziny później bo zajechaliśmy jeszcze do kawiarni po kawy, a ściślej mówiąc po ok. 20 kaw.

Takkk, drużyna Barcelony jest uzależniona od kawy i nawet spisali sobie specjalny harmonogram kto kiedy ma je kupować. 

Żal c nie? 

Z racji tego,że dzisiaj przypadła kolej Victora musiałam iść z nim po te nieszczęsne napoje, kupując przy okazji sobie Latte.

-Pomożesz?-zwrócił się do mnie podając mi jeden karton z kawami.

-A mam wybór?-zaśmiałam się.

-No nie masz-wyszczerzył się. Posłusznie wzięłam od niego karton, Valdes zamknął samochód i ruszyliśmy w stronę stadionu. Przy okazji powiem wam, że na parkingu czatowali te pieruńskie mendy, mówię o paparazzo. Założyłam szybko czapkę z daszkiem którą dał mi Victor i pośpiesznie za nim ruszyłam. Nie chciałam żeby zrobili mi jakąś fote, zaraz powiązaliby nas ze sobą i w ogóle, nie wspominając już o reakcji Lewego... Chyba by mnie zabił. W sumie to najpierw chciałby pewnie poznać drużynę Barcy, w tym Valdesa, a potem by mnie zabił. Tak, z pewnością by tak zrobił. 

Ochroniarz nawet się o nic nie spytał tylko od razu nas wpuścił. Dziwne, myślałam że będzie się pytał kim jestem... 

Bramkarz musiał iść się przebrać w treningowe ciuchy, więc ja postanowiłam poczekać i popilnować kawy. A kto wie, może jakiś piłkarz to złodziej kaw i czyha na nie? Valdes znikł za drzwiami z napisem: FC BARCELONA, ale po chwili wyjrzał zza nich mówiąc:

-Możesz wejść, nikogo już nie ma,chyba są już na boisku-uśmiechnął się.

-Dzięki, ale nie będę cię podglądać-puściłam mu oczko.

-Aj tam. Dawaj wchodź, nie wstydzę się-złapał mnie za rękę i pociągnął do środka.

-WOW-tyle mogłam na tą chwilę z siebie wydusić. Stałam na środku szatni FC Barcelony... Nigdy o tym nie marzyłam... z otwartą szeroko buzią lampiłam się i nie wiedziałam na czym oko zawiesić. Victor pewnie miał niezły ubaw. No pięknie, wyszłam na kretynkę -.- Podczas gdy ja prawie nie pożerałam tego wzrokiem ten leżał na ławkach i się ze mnie brechał.

-Nieźle co nie?-wkońcu wydusił z siebie.

-Nieźle? To mało powiedziane, tu jest fantastycznie!

-Hahahahahahha,wiem.-dumnie wypiął klatę, a tak nawiasem to dopiero teraz zauważyłam że bramkarz siedzi przede mną z goła klatą, mrraaaa!

-Naprawdę...tu jest tak niesamowicie pięknie.-z wrażenia aż usiadłam. Ta szatnia jest OGROMNA. Ściany, jak się można było spodziewać były w kolorze czerwono-niebieskim, podobnie jak szafki. Na pustej ścianie wielkie logo klubu oraz grupowe oficjalne zdjęcie drużyny. Z tego co widzę każdy piłkarz ma swoją własną, podłużną szafkę na której znajduje się ogromne zdjęcie danego piłkarza wraz z nazwiskiem oraz ławkę. Po prawej stronie znajdowały się prysznice (dodam, że każdy piłkarz ma swój własny(!), a na kabinie są nawet wygrawerowane imiona i nazwiska (!!!) ) oraz toalety (na szczęście nie dla każdego piłkarza osobno, uffff) z wielkimi lustrami, pewnie spędzają tu więcej czasu niż na treningu. Po prawej zaś znajduje się tajemnicze pomieszczenie ...SALON!!! Tak moje drogie, piłkarze FC Barcelony mają swój własny wielki salon w szatni -.- 

Chyba zostanę piłkarką, co wy na to? Nie opowiem wam jak wygląda w środku bo byście zemdlały. Oglądałam wszystkie pomieszczenia z takim zachwytem, że nawet nie zauważyłam kiedy Victor się przebrał.

-Idziemy? Czy może woli Pani jeszcze pozachwycać się nasza szatnią?-spytał wychylając łepetynę zza drzwi z wielkim bananem na twarzy.

-Idę idę -uśmiechnęłam się -Mówiłam ci już, że macie zajebistą szatnie?

-Tak, chyba z milion razy-znowu się zaśmiał. Czy ja wyglądam jak klaun? 

-Mam nadzieję, że nam nie wystygły bo nas zabiją.-powiedział poważnie spoglądając na pudełka z kawami.

-Upsss, zapomniałam. A co, aż tak źle będzie?-zaśmiałam się.

-Oj tak.-zrobił strachliwą minę i ruszyliśmy w stronę murawy .... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz