sobota, 11 maja 2013

Rozdział 19:Torres w Barcelonie?!



-Co ja widzę?-z zaskoczeniem spoglądałam na trójkę piłkarzy leżących plackiem na murawie. -Czyżby to nie nasze zguby-zaśmiał się Valdes. Miał racje, na trawie leżał pół przytomny Pique, Fabregas i Alexis. Czyli nasi wczorajsi goście z Barcy, ciekawa jestem jak tam na treningu Realu ... jedyne co pamiętam to, że Casillas i Xabi byli najprzytomniejsi, aż się boje pomyśleć jak tam trzyma się Sahin. Tak więc nasza święta trójca zdychała na trawie, Pedro próbował się chyba schować przed trenerem a Xavi majstrował coś przy piłce, swoją drogą wyglądało to jakby pierwszy raz coś takiego widział. Aż normalnie szkoda mi się ich zrobiło.

A tak na prawdę, to nie.
-Mam pomysł-powiedziałam do Victora z wrednym uśmieszkiem i ruszyłam na kolanach stronę leżących... -ten tylko obserwował każdy mój ruch. Zbliżałam się do nich bardzo ale to bardzo powoli i ostrożnie, żeby mnie nie zobaczyli XD 

Leżeli na brzuchach więc raczej mnie nie zauważą. Stanęłam nad nimi i wydarłam się głośno:

-Buuuuuuuuuuuu!!!-na ich reakcje nie trzeba było długo czekać. Fabregas i Pique aż podskoczyli z wrażenia, Alexis zaczął się wydzierać a przebiegający właśnie Sanchez wpadł na bramkę i z wielkim hukiem runął na ziemię. 

Upsssss...Maj bad gentelmans.

Sori.

Not rili.

-Madre Mio dziewczyno ciszej!-skarcił mnie Fabs piszcząc jak baba.

-Trzeba było tak nie szaleć!-wykrzyczałam zadowolona z siebie jak nigdy dotąd. Nagle poczułam jak jakiś osobnik klepie, maca mnie po twarzy czy jakkolwiek można to określić.

-Pique co ty robisz?-spoglądałam na niego jak na głupka.

-Szukam wyłącznika-parsknął ledwo słyszalnym głosem, wyglądał teraz jakby naprawdę miał zaraz runąć na ziemię i już nigdy nie wstać.

-E żal mi cię-skwitowałam i jebnęłam go mocno w plecy. Piłkarz zawył z bólu i już miał coś powiedzieć,ale...

-Pique, Sanchez, Fabregas! Do mnie!!-krzyknął trener.

-Uuuuuu ktoś tu ma kłopoty-zachichotałam melodyjnie i spoglądałam na oddalających się z niechęcią, w żółwim tempie piłkarzy. Usiadłam na trybunach i czekałam na rozpoczęcie treningu. Oglądając z wielkim bananem na twarzy jak trener opiernicza "Świętą Trójce". Hłe hłe hłe i dobrze im tak. Cesc chyba powiedział mu żeby był cicho co poskutkowało tylko głośniejszym wrzaskiem trenera w jego stronę, więc zaraz się zamknął.

-30 kółek za kare!Już!!-usłyszałam krzyk Pepa, wyrażający niezły wkurw na piłkarzy. No tak, jutro grają ważny mecz... ale co mnie to?

Chłopaki oprócz wspaniałej trójcy ustawili się w rządku i czekali na kazanie. Dziwiłam się. że trener "wyżył" się tylko na wspomnianej trójce ale chyba oni najbardziej się spili. Nie słyszałam co do nich mówił bo znajdowali się daleko ode mnie, ale najwidoczniej piłkarzy zaciekawiła moja obecność. Z Barcy na wczorajszej "imprezie" było chyba tylko z 5 piłkarzy więc nie znałam ich wszystkich. Dziwnie się na mnie gapili, co było bardzo irytujące -.- 

Po chwili podbiegł do mnie dość przystojny szatyn.

-Trener uważa, że w tym stroju będziesz nas rozpraszać -zachichotał.-W naszej szatni powinny być koszulki, nie bój się, są czyste.-dodał widząc moje zakłopotanie a potem wesoły  pobiegł z powrotem.

-Aha-powiedziałam do siebie.

Ja będę ich rozpraszać? Przecież mam na sobie normalne krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, aha -.-

No dobra, co mam do stracenia.

Wstałam i wolnym krokiem przeszłam po całym boisku. Weszłam przez tunel i stanęłam na środku korytarza. Za chiny nie pamiętam gdzie to było. Wkrótce zaczęły się poszukiwania...

-Przepraszam, wie może Pani gdzie jest szatnia piłkarzy-spytałam dziewczyny która właśnie przechodziłam obok mnie. Była dość ładne, długie brązowe włosy ,idealna figura.
-Jasne, chodź Cię zaprowadzę.-uśmiechnęła się ciepło. Od razu ją polubiłam.

-Tak nawiasem jestem Carla.

-Dagmara-podałam jej rękę i się szeroko uśmiechnęłam.

-Jesteś dziewczyną któregoś z chłopaków?-spytała gdy szliśmy długim korytarzem.

-Nie, nie skąd!-od razu odpowiedziałam-Koleżanką-zaśmiałam się.

-A to przepraszam.

-Spoko. A ty? 

-Cesca. Tego szurniętego bruneta-uśmiechnęła się. 

A więc Panna Fabregas. 

Ciekawe...

-Wiem który to. Spoko jest.
-Tak? Cesc nie wspominał mi, że ma taką fajną znajomą-uśmiechnęła się do mnie.

-Poznaliśmy się wczoraj na imprezie.

-Na imprezie?-zaciekawiła się.

-Ten głupi Torres zaprosił chłopaków bez mojej zgody i tak jakoś wyszło.-skrzywiłam się na samą myśl o tlenionym.

-Aaaa to ty i Torres ten teges?

-NIE!!!!

-Nie rozumiem...

-Mieszkam chwilowo u Gabi i Davida, jestem jej przyjaciółką. Przyleciałam wczoraj do nich na wakacje ale los sprawił, że wyjechali na Hawaje i przysłał mi Torresa.

-To fajnie. Czemu się tak skrzywiłaś?

-Ja? A nie, po prostu go nie lubie.

-Czemu? Torres jest debilowaty, niedojrzały i w ogóle, ale nie jest aż taki zły.-zaśmiała się.

-Czy ja wiem. Po prostu odkąd go znam działa mi na nerwy. 

-To tu!-wskazała na dzwi po prawej. No tak, wielki napis FC BARCELONA. Poznałam to miejsce i się uśmiechnęłam.

-A wiesz może gdzie są jakieś koszulki?-spytałam się gdy byłyśmy już w środku.

-Niech zgadnę coś w stylu "Będziesz nas rozpraszać"?

-Skąd wiesz?-zdziwiłam się na co brunetka się zaśmiała.

-Też przez to przechodziłam. Ja już nie muszę się przebierać. Odkąd jestem z Cesciem. Chłopacy wiedzą, że Fabs by ich chyba pozabijał jakby spojrzeli się na mnie inaczej...wiesz o co mi chodzi co nie?

-Wiem wiem.-uśmiechnęłam się. Dziewczyna wskazała mi dużą niebieską szafkę. Na ławce przed nią leżała jedna więc chwyciłam tę i ruszyłyśmy w stronę murawy. Dziwne, znamy się tak krótko a ja czuję się jakby było ona moją najlepszą przyjaciółką od urodzenia...

Uśmiechnięte od ucha do ucha wyszłyśmy na murawę. Oczy wszystkich piłkarzy od razu zwróciły się na nas. 

ZONK.

-Co się tak gapią-spytała mnie Carla. Próbowałam skojarzyć wszystkie fakty i na końcu skumałam.

-Już wiem! Nie dałam im kawy-pacnęłam się w łeb.
Carla zaczęła się śmiać.

-No tak, nie ma kawy, nie ma spokoju.

-Chłopaki mam dla was kawę-krzyknęłam na cały regulator. Po chwili zostałyśmy otoczone ze wszystkich stron.

-Boże, jakie dzikusy-jęknęłam do siebie i razem z Carla rozdałam im te nieszczęsne napoje. Piłkarze naraz opróżnili kubki i z wielkimi bananami na twarzach wrócili na murawę. Usiadłyśmy na ławce trenerskiej i dalej prowadziłyśmy naszą rozmowę. Chłopcy zaczęli się rozciągać i wykonywać jakieś dziwne ćwiczenia z piłką. Mieliśmy niezły ubaw z Pikusia, Fabsa i Sancheza którzy co chwilę chwiali się śmiesznie i gubili piłki.

-Ty patrz, o wilku mowa-wskazała mi Carla blondyna który szedł właśnie w naszą stronę. Tak, faktycznie rozmawialiśmy właśnie o nim, ale co on tu robi?

-To moja bluzką, ściągaj.-syknął w moją stronę.

-Chyba śnisz cioto-odgryzłam się.

-Ejj tu faktycznie pisze Torres-powiedziała mi na ucho Carla oglądając tył koszulki którą miałam na sobie.

-Co?! Ale niby jak?-powiedziałam zdziwiona.

-Trenerze ona mi ukradła koszulkę! Oddaj mi ją, już!-krzyknął.Wkurzyłam się jak nic! Co za cham.

-Trzeba było się nie spóźniać Torres!-odkrzyknął Guardiola. Teraz zauważyłam, że wszyscy się na nas gapią.

-A masz ją kurwa, nie potrzebuje jej!-ściągnęłam koszulkę i rzuciłam mu ją prosto w twarz, ruszyłam wściekła w stronę tunelu.

-Jebany skurwiel-odwróciłam się jeszcze w jego stronę i pokazałam środkowego palca.

-Kretynka!-krzyknął. Ja ci dam kurwa kretynka, idioto.

Zawróciłam się i przyjebałam mu, piłkarz złapał się za twarz i zaczął przeklinać. Wściekł się. Chciałam mu jeszcze dowalić ale Pique złapał mnie mocno w pasie.

-No już już, spokój.-próbował mnie odciągnąć.

-Puść mnie. Zabije! Utukę!-próbowałam się wyrwać ale na nic. Skubany silny jest.

-Psycholka!-krzyknął Torres trzymając się za twarz po której spływała krew. Wokół niego zebrali się wszyscy a mnie trzymał Pique i Cesc, a Carla próbowała uspokoić.
-No już, lepiej chodź.-powiedziała do mnie i razem zabrali mnie do szatni.

                                    Tymczasem...

-Naprawdę musisz?-spytałam dalej niedowieżając w to co mi powiedział David, a mianowicie oznajmił mi, że musi już dziś wrócić do Barcelony...

-Niestety-jęknął i przytulił mnie mocno do siebie. Wtuliłam się w niego mocno i oglądałam zachód słońca, który był po porostu niesamowicie piękny.

-Mam coś dla ciebie-powiedział po dłuższej chwili. Mój chłopak zaczął szukać czegoś w kieszeni i nagle wyciągnął małe czerwone pudełeczko.

-Nie wierze...-zamurowało mnie.

-Zostaniesz moją żoną?-spytał z nadzieją, klęcząc przede mną.

-I ty się jeszcze pytasz? Oczywiście że tak!-krzyknęłam uradowana i rzuciłam mu się na szyję.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę.-odetchnął z ulgą i przytulił mnie mocno. Założył mi obrączkę delikatnie na palec.

-Pasuje idealnie-wyszczerzyłam się.

-Sam wybierałem. Kocham Cię.-uśmiechnął się.

-Ja ciebie też-po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz