Leżeliśmy na piasku, oglądając gwiazdy, David przytulił mnie mocno do siebie. Była godzina 20:00, ale było już strasznie ciemno.
-Myślałeś kiedyś jak będzie wyglądała twoja przyszłość?-spytałam nagle.
-Oczywiście, ciągle o tym myślę. Nie wiem jak będzie ona wyglądałam, ale wiem że będziesz tam ty i ja,razem.
-Chciałabym.
-Tak będzie kochanie. Chciałbym mieć synka wiesz?-wypalił nagle.
-Naprawdę? Ja bym chciała mieć córeczkę.
-Wiesz w sumie to obojętnie, ważne, że z tobą-pocałował mnie w czoło.
To oficjalne.
To oficjalne.
Jestem najszczęśliwszą osobą na planecie.
-David
-Mhm?
-Masz czasami takie przeczucia, że coś się zdarzy?
-Co masz na myśli?
-No nie wiem. Na przykład, że stanie się coś złego?
-Mała, co ty mówisz. Nic się nie stanie. Zawsze będę blisko ciebie i nie pozwolę by coś złego ci się przytrafiło.-przytulił mocno dziewczynę i ucałował ją w czoło.
-Chodź kochanie, musimy wracać.Za cztery godziny mam samolot.
-No dobrze...-leniwie się przeciągnęła i złapała dłoń chłopaka. Wtuleni w siebie ruszyli w stronę hotelu.
W hotelu...
-To Daga, muszę odebrać-zamruczałam mu do ucha gdy się do mnie dobierał.
-Halo?-zachichotałam bo David gryzł moje ucho.
-Jak to pobiła Torresa?!-podniosłam się nagle do pozycji siedzącej. David spojrzał na mnie pytająco.
-Ale jak to się stało?
-No mówię Ci, przypadkiem ubrała jego koszulkę na treningu, Torres się wściekł i wyzwał od kretynek. Wkurzyła się i przywaliła mu prosto w twarz, tak że krew poleciała ciurkiem. Gdyby nie Pique i Fabregas chyba by go zabiła. Nie wiem czy z nim wszystko okej, jesteśmy teraz w szatni i próbujemy ją uspokoić. Skąd ona taka nerwowa?
-Boże. Oddzwonię za chwilę dobra?
-No ok.
-Narazie
-Pa.-rozłączyłam się. Byłam wściekła, tylko że nie wiem na kogo.
-Co się stało?-wyrwał mnie z zamyślenia Villa.
-Daga a mało nie zabiła Fernanda.-powiedziałam zrezygnowana i opadłam na łóżko.
Opowiedziałam mu mniej więcej jak to się stało, mimo że sama wiedziałam mało.
-Chyba będę musiała wrócić z tobą do Barcelony.
-Dlaczego?
-Muszę ich pilnować. Nie chce żeby coś się stało. Wiesz jaki jest Fer, a ja wiem jaka jest Daga. Oboje stanowią mieszankę wybuchową.
-Nie no co ty gadasz.-przyciągnął mnie do siebie.-Nie pozwolę żeby zepsuli ci wakacje. Ty tutaj zostajesz a ja się wszystkim zajmę.
-Naprawdę?
-Tak-uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Wiesz co, zastanawia mnie jedno-mówiłam między pocałunkami.
-Mhm?-zamruczał nie odrywając ode mnie swoich ust.
-Skąd Torres ma klubową koszulkę Barcy?
-Ty wiesz co? Masz racje-oderwał się na moment ode mnie.-Nie przypominam sobie żeby trener mu ją dawał.
-Pogadamy o tym później. Mam zamiar wykorzystać czas do odlotu, a ty?-poruszył znacząco brwiami.
-Czy myśli Pan o tym samym co ja Panie Villa?-usiadłam na nim okrakiem.
-Chyba tak Pani Villa-puścił mi oczko. No tak, już niedługo będę Panią Villa.
WOW.
WOW.
+18.
_____________________________________________________
_____________________________________________________
Obudziłam się zadowolona, przetarłam oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wciąż było ciemno, blask księżyca przeszywał cały pokój. Spojrzałam na zegarek
-21:45.David wsta..-odwróciłam się ale miejsce obok mnie było już puste.
-No tak,wyjechał...-nie zdążyłam się nawet pożegnać.
Postanowiłam do niego zadzwonić.
Postanowiłam do niego zadzwonić.
-Halo?-usłyszałam głos w słuchawce.
-Cześć kochanie. Nie pożegnałeś się-zażaliłam się.
-Gabi słonko, przepraszam ale tak słodko spałaś że nie miałem serca Cię budzić. Obiecuję, że od razu po meczu wracam do ciebie.
-Naprawdę?!
-Oczywiście, że tak.
-Jesteś najlepszy!-krzyknęłam uradowana.
-Też cię kocham-zaśmiał się.
-Ja ciebie mocniej! Powodzenia i bezpiecznego lotu, pamiętaj że na ciebie czekam.
-Pamiętam.Pa skarbie.
-Pa-puściłam do słuchawki cmoka i rozłączyłam się.
Opadłam na łóżko rzucając obok telefon.W końcu znalazłam miłość swojego życia! Dobra, miłość miłością ale miałam chyba zadzwonić do Carli...wybrałam numer i usiadłam po turecku na łóżku.
-Halo?-usłyszałam głos przyjaciółki.
-To ja Gabi. I jak tam u Dagi? Wszystko w porządku?
-Aaa cześć. No wiesz nie wiem,odwieźliśmy ją do was jakieś 2 godziny temu, dalej była nieźle wkurzona ale chyba trochę ochłonęła. Torres jest wściekły więc nie pozwoliliśmy mu tam jechać, przenocuje u nas jak coś.
-Boże co ja się z nią mam.
-A co to już nie pierwszy raz?
-Właśnie w tym problem, że nie pierwszy. Wiesz Daga chodzi na ustawki...
-Serio?
-No tak...wiem, dziwne hobby ale już tego nie zmienię. Z Lewym, jej bratem nieraz próbowaliśmy jej to wybić z głowy ale nic z tego. Boje się że w końcu się jej coś stanie.
-Nie martw się, jest dorosła, pewnie wie co robi.
-W sumie to się jej nie dziwie. Jej rodzice zginęli w katastrofie lotniczej .Od tamtej pory zaczęła chodzić na ustawki i chyba nie ma zamiar przestać.
-Boże. Nie wiedziałam ... współczuję jej.
-Ja też ...Udaje twardą ale wiem jak jej z tym ciężko.
-Teraz to się nie dziwie czemu przywaliła Torresowi.
-Co masz na myśli?
-Bo wiesz, wtedy na boisku powiedział coś w stylu "Współczuje twoim rodzicom takiej córki"
-CO?! Kurwa co za palant! Zabije!
-No wiem, teraz to ją rozumiem...
-Zadzwonię do niej niedługo.
-Ok, ej Gab Cesc się pyta czy David już wyleciał.
-Chyba tak, dzwoniłam do niego jakiś czas temu.
-Wyleciał-usłyszałam krzyk przyjaciółki.-Mam nadzieję, że zadzwoni jak będzie lądował bo chłopacy chcą go odebrać z lotniska-powiedziała już do mnie.
-Puszcze mu esa jak coś.
-Ok, dzięki. Wiesz co musze kończyć. Zadzwonię później dobra?
-Dobra,spoko. To pa, trzymaj się tam i pilnuj tych dzieci
zakichanych.
zakichanych.
-<śmiech>Dobrze będę pilnować! Pa!
-Pa!-rozłączyłam się.
Spojrzałam na zegarek, była godzina 01:21.Nie ma co, rozgadałyśmy się. Dobrze, że mi nieźle płacą bo bym nie wyrobiła z rachunkami. Mimo późnej godziny nie chciało mi się spać. Poszłam wziąć prysznic a potem włączyłam kompa. Pogadałam trochę z Lewym, opowiedziałam mu co się stało. Nieźle się wkurzył. Na Torresa oczywiście, powiedział że zaraz zadzwoni do Dagi więc ja nie muszę. Rozmawialiśmy dość długo aż do jego pierwszej ziewnięcia. Wyłączyłam Skype i wyszłam na korytarz. Chłopacy mają pokoje na górze więc weszłam do windy i ruszyłam w poszukiwaniu towarzystwa. Zapukałam do drzwi Kaki ale nikt nie otworzył, złapałam za drzwi ale były zamknięte. Usłyszałam cichy szmer w pokoju nr 254 więc poszłam w jego kierunku, otworzyłam drzwi i pierwsze co usłyszałam było.
-O kurwa.-głos Crisa.
-Nie no miłe powitanie, nie ma co.-pomyślałam i weszłam do środka.
______________________________________________________
Stała obok drzwi, patrząc co robią piłkarze. Wszyscy patrzyli w telewizor nie odzywając się na słowo. Zaciekawiona dziewczyna spojrzała w tamtą stronę. Ujarzała zdjęcia jakiegoś samolotu. Nagle odezwała się reporterka:
-Samolot JK 58 zderzył się z ziemią podczas lądowania na lotnisku "El Prat" w Barcelonie, przyczyny tragedii są jeszcze nieznane. Wiadomo tylko, że na pokładzie giganta znajdowało się około 700 pasażerów. Prawdopodobnie pilot stracił kontrolę nad Jumbo Jetem w wyniku złych warunków pogodowych. Jesteśmy świadkami najprawdopodobniej największej katastrofy lotniczej ostatnich czasów.
Kobieta przerwała na chwilę skupiając się na słuchawce w uchu.
-Proszę państwa, właśnie dowiedzieliśmy się, że na pokładzie JK 58 znajdował się piłkarz FC Barcelony, David Villa. Los napastnika jest nieznany.
-Co?-wydusiła z siebie w końcu. Patrzała niemo w ekran, jej oczy momentalnie stały się szklane.
-Gabriella!-krzyknął brunet gdy wszyscy zauważyli już dziewczynę.
Podbiegł do niej i ją mocno przytulił.
-NIE! Nie, nie, nie ! To nie może być prawda!-wybuchnęła płaczem szarpiąc się na całe strony.
-Ciii-próbował uspokoić ją chłopak. Mimo, że nikt nie wiedział co dzieje się teraz z ich przyjacielem, najgorsze scenariusze przychodziły im do głowy ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz