Czekałam już dobre 10 minut na chłopaków, gdy nagle usłyszałam znany mi dobrze głos.
-Gabi?? Boże to ty!
-Lewy!!! Jejku chodź tu do mnie!-uściskałam mocno bruneta
-Co ty tu robisz ?!
-Przyjechałem do Barcelony jakieś 2 dni temu na sesję.
-Dwa dni?! I nic mi nie powiedziałeś?! Świnia! -udałam wielce obrażoną prychając z niezadowolenia.
-No sorki Gab tak jakoś wyszło, a ty co tu robisz pod Camp Nou, czekasz na kogoś?
-No tak na Wojtka i chłopaków. Umówiliśmy się na obiad, może pójdziesz z nami? Niedaleko jest bardzo fajna restauracja -uśmiechnęłam się radośnie.
-No nie wiem,nie chce się wpraszać.-odparł drapiąc się po karku.
-Oj coś ty! Nie wpraszasz się.Poznasz chłopaków, będzie fajnie, mówię ci. No weź …- zrobiłam moją mistrzowską minę zbitego psa w nadziei, że go przekonam.
-No dobra, przekonałaś mnie, ale żebyś wiedziała, że nie tą miną tylko faktem, że poznam chłopaków.
-No dobra, przekonałaś mnie, ale żebyś wiedziała, że nie tą miną tylko faktem, że poznam chłopaków.
-Heh wiedziałam- zaśmiałam się diabelsko.- EJJJJJ!!!!!!!!
Rozmawialiśmy tak około 5 minut. Miałam już wyciągnąć komórkę żeby zadzwonić do Villi , gdy oboje usłyszeliśmy głośne śmianie chłopaków.
-No wreszcie!Niech ja was tylko dopadnę! -krzyknęłam w stronę Hiszpanów .
-Ej,ej tylko nas nie bij -powiedział Cesc po czym schował się za plecami Valdesa.
-Ach te baby-westchnął Victor
-No co,ona jest groźna,ale i tak ją kocham-zaśmiał się Cesc podchodząc do mnie.-Czy Wasza Wysokość wybaczy nam te niefortunne spóźnienie ?
-Spadaj Fabregas-walnęłam zdezorientowanego szatyna w ramię,po czym usłyszałam głośne „Ałł”
Przywitałam się po kolei ze wszystkimi i przedstawiłam im mojego przyjaciela.
-To jest Robert-uśmiechnęłam się a Lewy przywitał się po kolei ze wszystkimi.
-Idziesz z nami? -spytał się Pique.
-Jasne-uśmiechnął się przyjaźnie.
-Zaprosiłam go – wtrąciłam.
-To super, idziemy?- wtrącił Cesc,który wyglądał jakby miał zaraz zemdleć z głodu.-Jestem głodny!
-Widać-zachichotałam, po czym wszyscy zaczęli się głośno śmiać a Fabregas udał obrażonego.
-Nie rób takich min bo Ci się zmarszczki zrobią.
Do restauracji postanowiliśmy pojechać samochodami. Z racji tego, że byłam piechotą, wsiadłam do samochodu Villi. Pique pojechał z Puyolem,Valdesem i Xavim a Cesc z Messim i Alvesem .Wojtek i Lewy pojechali samochodem mojego brata.
Gdy byliśmy już w samochodzie, zadzwonił mój telefon.
-Halo? Cześć kochanie. To świetnie! Tak? Ale dlaczego? No chyba… Nie wiem. Dobra, poradzę sobie. Mhm akurat. Jadę z chłopakami do restauracji. Cris uspokój się, okej? Dobra ,muszę kończyć. Ja ciebie też. Pa.
-Cris?-spytał się David
-Mhmm-mruknęłam tylko.
-Wszystko dobrze Gab?
-Jasne, wszystko jest ok.
-Na pewno? Martwię się o ciebie…
-Wiem David, wiem. I za to cię kocham, ale wszystko jest w porządku.
-Powiedzmy, że Ci wierzę.
Nic już nie powiedziałam.Siedziałam tak i myślałam o Crisie. Nie będzie go dzisiaj w domu.Wygrali jakiś tam mecz i idą do klubu oblać wygraną. Chciałam przygotować kolację…
-Kochasz go?-wyrwał mnie z zamyślenia David
-Słucham??
-Pytam się czy go kochasz-odpowiedział spokojnie.
-Co to w ogóle za pytanie?!
-Normalne. Gabriella kochasz go?-Chyba naprawdę się przejął. Mówił do mnie Gabriella tylko w dwóch przypadkach: Gdy go nieźle wkurzałam lub gdy się o mnie martwił.
-Nie twoja sprawa Villa.
-Moja
-Nie! Nie twoja.-lekko się zdenerwowałam jego nachalnością
-Oczywiście, że moja. Odczepię się jeżeli odpowiesz.-powiedział bezczelnie patrząc mi w oczy.
-Nie mam takiego zamiaru.
-Ukrywasz coś Gab ?
-Ja coś ukrywam ? Chyba cię powaliło dziewczynko. Po prostu uważam, że to nie twoja sprawa. To moje życie nie twoję.
-Chce wiedzieć czy jesteś szczęśliwa
-Jestem.
-Akurat.
-Co to miało znaczyć?- Teraz to się wkurzyłam. Jakim prawem podważa moje uczucia. Przecież są moje, prawda?!
-Po prostu ci nie wierzę, znam cię od dawna i widzę, że jesteś jakaś inna. Nie jest tak jak dawniej. Gab,czy on Cię skrzywdził?
-Że co?! Villa do jasnej cholery, odpierdol ty się wreszcie od niego! Mam tego dość! Was wszystkich i tych głupich gadek! Ja go Kocham rozumiesz?! A on mnie i nigdy by mnie nie skrzywdził!
David chciał już coś powiedzieć, ale mnie nie było już w samochodzie.Wysiadłam wściekła jak osa i podeszłam do chłopaków którzy już na nas czekali.
-Co się stało?-zapytali wszyscy chórkiem
-Nic, wchodzimy ?
-No jasne,ale…-zaczął Pique ale ja mu przerwałam
-Wchodzimy ?!
-No dobra, dobra siora, tylko się nie denerwuj-powiedział Wojtek
-A David idzie?
-Nie wiem i mnie to nie obchodzi-odburknęłam
-Idę-warknął Villa który właśnie doszedł ,czego ja nie zauważyłam.
Weszłam pierwsza,a za mną reszta.
-Coś ty jej zrobił Villa?-spytał Pique Davida którzy wchodzili ostatni.
-Nic -burknął
Zjedliśmy dość szybko, oprócz Fabregasa który ciągle zamawiał coś nowego dla siebie i Puyola. Rozmawialiśmy o różnych bzdetach. Pique i Messi co chwile opowiadali jakieś żarty przez które popłakałam się ze śmiechu. Było tak głośno ,że każdy obecny w restauracji gapił się na nas jak na ufo, ale nam to nie przeszkadzało. Bawiliśmy się świetnie. Nie rozmawiałam w ogóle z Davidem, ale widziałam kątem oka że mnie obserwuje, co mnie strasznie irytowało. Około 9 zaczęliśmy się zbierać. Pique odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do Szakiry. Gdy weszłam do domu,od razu wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam na dół do kuchni. Odgrzałam sobie spaghetti i zrobiłam kawę. W telewizji akurat leciał mecz Arsenal London vs Chelsea więc wzięłam koc i wskoczyłam z nim na kanapę w salonie.
-Ach jakie ciacho!-pomyślałam gdy na ekranie pojawił się blondyn z numer 9 na koszulce. Mecz skończył się o 11 więc wyłączyłam TV i poszłam na górę do sypialni. Nie mogłam zasnąć przez dobre 20 minut. Gdy już mi to się udawało,usłyszałam na dole huk tłuczącego się wazonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz