sobota, 11 maja 2013

Rozdział 2: Co to w ogóle za pytanie?!


Czekałam już dobre 10 minut na chłopaków, gdy nagle usłyszałam znany mi dobrze głos.

-Gabi?? Boże to ty!

-Lewy!!! Jejku chodź tu do mnie!-uściskałam mocno bruneta

-Co ty tu robisz ?!

-Przyjechałem do Barcelony jakieś 2 dni temu na sesję.

-Dwa dni?! I nic mi nie powiedziałeś?! Świnia! -udałam wielce obrażoną prychając z niezadowolenia.

-No sorki Gab tak jakoś wyszło, a ty co tu robisz pod Camp Nou, czekasz na kogoś?

-No tak na Wojtka i chłopaków. Umówiliśmy się na obiad, może pójdziesz z nami? Niedaleko jest bardzo fajna restauracja -uśmiechnęłam się radośnie.

-No nie wiem,nie chce się wpraszać.-odparł drapiąc się po karku.

-Oj coś ty! Nie wpraszasz się.Poznasz chłopaków, będzie fajnie, mówię ci. No weź …- zrobiłam moją mistrzowską minę zbitego psa w nadziei, że go przekonam.

-No dobra, przekonałaś mnie, ale żebyś wiedziała, że nie tą miną tylko faktem, że poznam chłopaków.

-Heh wiedziałam- zaśmiałam się diabelsko.- EJJJJJ!!!!!!!!

Rozmawialiśmy tak około 5 minut. Miałam już wyciągnąć komórkę żeby zadzwonić do Villi , gdy oboje usłyszeliśmy głośne śmianie chłopaków.

-No wreszcie!Niech ja was tylko dopadnę! -krzyknęłam w stronę Hiszpanów .

-Ej,ej tylko nas nie bij -powiedział Cesc po czym schował się za plecami Valdesa.

-Ach te baby-westchnął Victor

-No co,ona jest groźna,ale i tak ją kocham-zaśmiał się Cesc podchodząc do mnie.-Czy Wasza Wysokość wybaczy nam te niefortunne spóźnienie ?

-Spadaj Fabregas-walnęłam zdezorientowanego szatyna w ramię,po czym usłyszałam głośne „Ałł”

Przywitałam się po kolei ze wszystkimi i przedstawiłam im mojego przyjaciela.

-To jest Robert-uśmiechnęłam się a Lewy przywitał się po kolei ze wszystkimi.

-Idziesz z nami? -spytał się Pique.

-Jasne-uśmiechnął się przyjaźnie.

-Zaprosiłam go – wtrąciłam.

-To super, idziemy?- wtrącił Cesc,który wyglądał jakby miał zaraz zemdleć z głodu.-Jestem głodny!

-Widać-zachichotałam, po czym wszyscy zaczęli się głośno śmiać a Fabregas udał obrażonego.

-Nie rób takich min bo Ci się zmarszczki zrobią.

Do restauracji postanowiliśmy pojechać samochodami. Z racji tego, że byłam piechotą, wsiadłam do samochodu Villi. Pique pojechał z Puyolem,Valdesem i Xavim a Cesc z Messim i Alvesem .Wojtek i Lewy pojechali samochodem mojego brata.
Gdy byliśmy już w samochodzie, zadzwonił mój telefon.

-Halo? Cześć kochanie. To świetnie! Tak? Ale dlaczego? No chyba… Nie wiem. Dobra, poradzę sobie. Mhm akurat. Jadę z chłopakami do restauracji. Cris uspokój się, okej? Dobra ,muszę kończyć. Ja ciebie też. Pa.

-Cris?-spytał się David

-Mhmm-mruknęłam tylko.

-Wszystko dobrze Gab?

-Jasne, wszystko jest ok.

-Na pewno? Martwię się o ciebie…

-Wiem David, wiem. I za to cię kocham, ale wszystko jest w porządku.

-Powiedzmy, że Ci wierzę.

Nic już nie powiedziałam.Siedziałam tak i myślałam o Crisie. Nie będzie go dzisiaj w domu.Wygrali jakiś tam mecz i idą do klubu oblać wygraną. Chciałam przygotować kolację…

-Kochasz go?-wyrwał mnie z zamyślenia David

-Słucham??

-Pytam się czy go kochasz-odpowiedział spokojnie.

-Co to w ogóle za pytanie?!

-Normalne. Gabriella kochasz go?-Chyba naprawdę się przejął. Mówił do mnie Gabriella tylko w dwóch przypadkach: Gdy go nieźle wkurzałam lub gdy się o mnie martwił.

-Nie twoja sprawa Villa.

-Moja

-Nie! Nie twoja.-lekko się zdenerwowałam jego nachalnością

-Oczywiście, że moja. Odczepię się jeżeli odpowiesz.-powiedział bezczelnie patrząc mi w oczy.

-Nie mam takiego zamiaru.

-Ukrywasz coś Gab ?

-Ja coś ukrywam ? Chyba cię powaliło dziewczynko. Po prostu uważam, że to nie twoja sprawa. To moje życie nie twoję.

-Chce wiedzieć czy jesteś szczęśliwa

-Jestem.

-Akurat.

-Co to miało znaczyć?- Teraz to się wkurzyłam. Jakim prawem podważa moje uczucia. Przecież są moje, prawda?!

-Po prostu ci nie wierzę, znam cię od dawna i widzę, że jesteś jakaś inna. Nie jest tak jak dawniej. Gab,czy on Cię skrzywdził?

-Że co?! Villa do jasnej cholery, odpierdol ty się wreszcie od niego! Mam tego dość! Was wszystkich i tych głupich gadek! Ja go Kocham rozumiesz?! A on mnie i nigdy by mnie nie skrzywdził!

David chciał już coś powiedzieć, ale mnie nie było już w samochodzie.Wysiadłam wściekła jak osa i podeszłam do chłopaków którzy już na nas czekali.

-Co się stało?-zapytali wszyscy chórkiem

-Nic, wchodzimy ?

-No jasne,ale…-zaczął Pique ale ja mu przerwałam

-Wchodzimy ?!

-No dobra, dobra siora, tylko się nie denerwuj-powiedział Wojtek

-A David idzie?

-Nie wiem i mnie to nie obchodzi-odburknęłam

-Idę-warknął Villa który właśnie doszedł ,czego ja nie zauważyłam.

Weszłam pierwsza,a za mną reszta.

-Coś ty jej zrobił Villa?-spytał Pique Davida którzy wchodzili ostatni.

-Nic -burknął

Zjedliśmy dość szybko, oprócz Fabregasa który ciągle zamawiał coś nowego dla siebie i Puyola. Rozmawialiśmy o różnych bzdetach. Pique i Messi co chwile opowiadali jakieś żarty przez które popłakałam się ze śmiechu. Było tak głośno ,że każdy obecny w restauracji gapił się na nas jak na ufo, ale nam to nie przeszkadzało. Bawiliśmy się świetnie. Nie rozmawiałam w ogóle z Davidem, ale widziałam kątem oka że mnie obserwuje, co mnie strasznie irytowało. Około 9 zaczęliśmy się zbierać. Pique odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do Szakiry. Gdy weszłam do domu,od razu wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam na dół do kuchni. Odgrzałam sobie spaghetti i zrobiłam kawę. W telewizji akurat leciał mecz Arsenal London vs Chelsea więc wzięłam koc i wskoczyłam z nim na kanapę w salonie.

-Ach jakie ciacho!-pomyślałam gdy na ekranie pojawił się blondyn z numer 9 na koszulce. Mecz skończył się o 11 więc wyłączyłam TV i poszłam na górę do sypialni. Nie mogłam zasnąć przez dobre 20 minut. Gdy już mi to się udawało,usłyszałam na dole huk tłuczącego się wazonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz