Zapaliłam szybko lampkę nocną i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Otworzyłam lekko drzwi gdy nagle usłyszałam:
-Kochanie! Gdzie jesteś ?! Gabiiiiiiiiiiiiii ! To był Cris. Darł się głośno na cały dom. Przestraszyłam się. Ubrałam szlafrok i zeszłam schodami na dół. Cris siedział na kanapie w salonie i pił wodę.
-Cris ?-Spytałam po cichu, który momentalnie odwrócił się w moją stronę.
-Kochanie,Gabuś !-wstał z kanapy, podszedł do mnie i przytulił mocno.
-Co ty tu robisz ? Miałeś dzisiaj nie przychodzić,sam tak powiedziałeś-Byłam trochę zdezorientowana. Od mojego chłopaka było czuć alkohol a on był nieźle ścięty.
-A co już nie mogę odwiedzić mojej kobiety-mówił przerwami, całując mnie po szyi.
-Cris przestań.-odparłam
-Nie. Kocham cię, wiesz? -ciągle mnie całował.
-Ja ciebie też, ale przestań proszę , idź się połóż.
-Nie!-krzyknął i złapał mnie mocno za nadgarstki.
-Ałłł! Cris to boli!Puść mnie!-Próbowałam się wyrwać, krzyczałam głośno a on nic sobie z tego nie robił. Poczułam jak kładzie mnie na łóżko w sypialni.
-Cris zostaw! Proszę!
-Nie Gabi,jesteś moja,tylko moja. Nie tego skurwysyna Villi -mówił cicho całując mnie po całym ciele, łzy zaczęły płynąć mi po twarzy.
-Ale o co ci chodzi ?! Puść mnie!!!-płakałam i krzyczałam.
-Jesteś taka piękna...-dobrał mi się do stanika, zrzucił go i się na mnie patrzał...tak dziwnie.
-Cris ! Nienawidzę cię słyszysz?! Nienawidzę cię ! Jak Boga kocham nie nawidzę cię!! Ty .. ty ...-uderzył mnie w twarz
-Nawet się nie waż dziwko.-popatrzył mi pierwszy raz w oczy, który były całe zaczerwienione i opuchnięte od płaczu. Potem urwał mi się film.
Obudziłam się nagle. Głowa strasznie mnie bolała.W pokoju porozrzucane były moje i jego ubrania, pomieszczenie wyglądało jakby przed chwilą przeszło tamtędy potężne tornado. Cris spał. Nie widziałam co mam robić. Powoli wstałam, nie chciałam by się obudził, zwyczajnie na świecie bałam się go. Ubrałam koszulkę Crisa, która zakryła 3/4 mojego ciała, bo moja była podarta. Zbiegłam po cichu na dół i wybiegłam z domu, chciałam jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Jechałam i strasznie płakałam. Nie wiedziałam gdzie mam jechać, chciałam znaleźć się jak najdalej od niego. Prowadząc, o mało co nie zemdlałam. Postanowiłam pojechać do Davida, który mieszkał najbliżej.
Biegłam i wciąż płakałam. Dotarłam pod ogromny dom Villi. Nerwowo zaczęłam stukać w drzwi. Po ok 2 minutach drzwi otworzył mi zaspany szatyn.
-David ! Strasznie się go boję!-krzyknęłam histerycznie w jego stronę i wtuliłam się w niego jak najszybciej mogłam.
-Jezu Gab, jak ty wyglądasz! Co się stało?!- przytulił mnie mocno i wprowadził do środka. Nie zdążył nawet zamknąć drzwi, a ja osunęłam się na podłogę.
-Cris nie! Proszę nie! Błagam cię zostaw mnie!
-Gabi ! Gabii obudź się do cholery !- usłyszałam głos. Podniosłam się jak oparzona i od razu przytuliłam się mocno do siedzącego obok Davida.
-Zaraz przyjdę Gab-powiedział gdy już go puściłam. Po pięciu minutach przyszedł do mnie z butelką wody i tabletkami.
-Masz mała,to ci dobrze zrobi.
-Dzięki-powiedziałam i posłusznie połknęłam tabletkę, popijając ją wodą.
Usiadł koło mnie na łóżku i spytał:
-Gabriella...powiedz mi teraz co się stało zeszłej nocy. Gdy tylko to powiedział łzy same zaczęły napływać mi do oczu.
-On....on.....David to było straszne!-zaczęłam płakać a on przytulił mnie mocno do siebie i zaczął głaskać po głowie. Nie musiałam nic mówić, nawet nie chciałam. Siedzieliśmy tak po cichu aż do momentu gdy zasnęłam.
_________________________________________________________________________
-Halo? - w telefonie było słychać zaspany głos piłkarza.
-Pique, słuchaj, tu David. Przyjedź do mnie jak najszybciej się da.
-Ale po co?
-Nie pytaj tylko przyjeżdżaj!
-Dobra już jadę, ale powiedź chociaż o co chodzi.
-Cris skrzywdził Gabrillę.
To były jego ostatnie słowa.Wyłączył komórkę i z niecierpliwością czekał na przyjaciela. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że gdy on spał, ona cierpiała. Cały się trząsł ze złości jaka w nim teraz wzrastała.
Obudziły mnie promienie słoneczne. Głowa mnie nadal strasznie bolała. Zdziwiłam się, że nie zastałam w pokoju Davida. Ubrałam jakąś koszulę z szafy, która pewnie była jego i zeszłam powoli na dół.
-Gabi !-krzyknęła Viviana, gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i mocno przytuliła.W kuchni siedział także Lewy, Leo i Cesc.
-Kochanie jak się czujesz?
-G-gdzie jest David?
Zero odpowiedzi.
-No gdzie on jest do cholery?!
-Musiał coś załatwić z chłopakami, nie martw się tylko usiądź -powiedział Lewy i pomógł mi usiąść na kanapie.
-Poszedł do niego tak?! Poszedł do Crisa?
-Co ? O co ci chodzi?-spytał Cesc.
-Jak to o czym ?! Poszedł do niego aby się zemścić tak?!! No mówcie!
-Zemścić ?! O czym ty mówisz? -Leo.
-Jak to, to wy nie wiecie....
-Nie,Gab...Co się stało? Co on ci zrobił ?!-krzyknęła Viv
-On ... on ...
-Ją zgwałcił-dokończył David który właśnie wszedł do kuchni, a za nim Pique i Valdes.
-Co ?!-krzyknęli chórkiem
Odwróciłam się gdy tylko go usłyszałam.
-Gdzie byliście?! Co mu zrobiliście?!-krzyknęłam ze łzami w oczach
-Nic,nie było go. Ale przysięgam ci mała, że jak tylko go zobaczę to go zabije, po prostu zabije-powiedział Pique ściskając mnie mocno w ramionach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz