sobota, 11 maja 2013

Rozdział 4:Z tobą zawsze.



Miesiąc później...

-Gab no rusz się w końcu! -krzyknęła Viv.

-No idę, idę. Nie denerwuj się tak.-odburknęłam zbiegając na dół.

-Łał! Wyglądasz naprawdę bosko!-stwierdziła strasznie podekscytowana Carlotta.

-Dzięki! Wy wyglądacie równie pięknie dziewczyny. To co, gotowe?

-Gotowe!-usłyszałam po czym razem z Carlottą (siostrą Cesca) i Vivianą udałyśmy się na Camp Nou. Pewnie zastanawiacie się co zdarzyło się w ciągu tego miesiąca. A więc z Crisem w ogóle nie rozmawiałam. Raz tylko razem z Davidem, który stwierdził że taka drobna osóbka jak ja potrzebuje ochroniarza, udałam się do domu Crisa po moje rzeczy. Wiele razy mnie przepraszał, tłumacząc że był pijany i nie wiedział co robi ale ja miałam to wszystko gdzieś. Nadal się go boję bo wiem jaki jest, ale mam przecież wspaniałych przyjaciół którzy nie pozwolą mu mnie więcej skrzywdzić. Czy zapomniałam? Nie,oczywiście, że nie. Nie raz dzwoniłam do któregoś z chłopaków w środku nocy i prosiłam aby do mnie przyjechał. Ale staram się żyć dalej i jakoś mi to wychodzi.Właśnie teraz wybieram się z dziewczynami na mecz Barcy z Realem Madryt. Jest to bardzo ważny mecz dla chłopaków. Spotkanie zaczyna się za 2 godziny, ale ja jako psycholog muszę być tam wcześniej, a dziewczyny jadą jeszcze do sklepu po jakieś fajne koszulki i akcesoria.

Na murawie trenowali już piłkarze obu drużyn. Podeszłam do chłopaków się przywitać.

-Siema laski! -krzyknęłam w ich stronę.

-Laski?? Hehe Gabi laską to ty jesteś!-powiedział w moją stronę Pique który stał koło bramki z Valdesem i Szakirą. Właśnie teraz zauważyłam, że ona też tam stoi z grymasem na twarzy.

-Haha Geri komplementy to zostaw dla swojej dziewczyny-powiedziałam po czym puściłam mu oczko.

Podeszłam do nich i się przywitałam. Rozmawialiśmy tak dobre 10 minut po czym udałam się do piłkarzy Realu Madryt.

-Kaka! Cześć!-przytuliłam mocno Ricardo, po czym uczyniłam to samo z Ikerem,Ramosem i innymi.

-Cześć mała! Ty zamiast siedzieć na ławce trenerskiej Barcy przyszłabyś do nas! Potrzebujemy twojego wsparcia!-powiedział Iker.

-No sorki ale nie mogę,taka praca.

-No szkoda-udał smutnego Benzema

-Oj nie smutaj mordko -zaczęłam się śmiać, tak jak cała reszta. Przez cały ten czas czułam że ktoś mi się bacznie przygląda. Był to Cristiano, który stał z Pepe i Marcelo. Ignorowałam go ale stawało się to coraz bardziej denerwujące. Trochę porozmawialiśmy, gdy zachciało mi się do toalety. Gdy już wychodziłam ktoś złapał mnie za nadgarstki i przywarł mocno do ściany.
-Cris? Puść mnie!

-Nie, nie puszcze dopóki nie porozmawiamy.

-Nie mamy o czym. Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz?! A teraz mnie puść bo zacznę krzyczeć!

-Uspokój się Gabi, ja ciebie kocham!

-Kochasz ?! Nie bądź śmieszny!

-Kocham! Wtedy byłem głupi, pijany, nie byłem sobą! Nie chciałem ciebie skrzywdzić, uwierz mi.

-Ale to zrobiłeś-przerwałam mu, a łzy mimowolnie napłynęły mi do oczów.
-I żałuję, cholernie tego żałuję! Uwierz mi,proszę.

-Na to już za późno !Skończyłam już z tobą Cris!

-Jesteś z nim tak? Z tym debilem Villą, zabiję go-krzyknął wkurzony na maksa po czym mnie puścił.

-Jesteś pojebany! Gówno cię to obchodzi z kim się spotykam! Nie twoja sprawa rozumiesz ?! I nawet nie waż się go skrzywdzić !-krzyknęłam w jego stronę po czym uciekłam. Wybiegłam na murawę zalana łzami i usiadłam na ławkę wycierając policzki.
_____________________________________________________

Obserwowałam mecz z wielkim skupieniem. Strasznie się denerwowałam i jak trener, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Szakira co chwilę mnie uspakajała, ale sama była chyba jeszcze bardziej zdenerwowana niż ja. I stało się. Koszmar stał się faktem 1:1!, a kto strzelił gola? Oczywiście,że pan świetny Ronaldo. Pierwszy raz towarzyszyły mi takie emocje podczas meczu. Cris biegał jak oszalały po cały boisku, posyłając mi setki buziaków. Ohyda. Co za tupet. Nienawidzę go. David chyba to zauważył bo coś nim drgnęło. Ruszył jak lew do ataku. Doliczony czas gry, Casillas,najlepszy bramkarz na świecie strzeże bramki Realu, 6-osobowa obrona i oni: Messi i Villa pędzący jak huragan w stronę bramki rywala. Messi, Messi do Villi, Villa bawi się piłką omijają 3 obrońców Realu jakby było to dla niego najłatwiejszą rzeczą i strzela z 30 m. Nie trafi! Przecież to za daleko, nie ma szans. A jednak! 2:1 dla Barcelony!!!!!! Barca wygrywa!!!! Szakira skacze jak szalona na ławce, a ja szybko wstałam i pobiegłam do Davida jak najszybciej mogłam i wskoczyłam mu na plecy, a on prawie się nie przewrócił.

-Ten gol był dla ciebie-szepnął mi na ucho.

Byłam tak szczęśliwa, że nawet nie wiem jak to opisać. W sumie nie wiem czemu aż tak się cieszyłam. Barca nieraz wygrywała takie mecze, a może to dlatego, że ON przegrał? Może cieszyłam się dlatego, że David pokazał w końcu ktoś jest najlepszy? Nie ważne! Byłam strasznie ale to strasznie szczęśliwa! Teraz tylko imprezka i będzie to mój najpiękniejszy dzień w życiu!

Z chłopakami umówiliśmy się za godzinę pod "Loca". No co, w końcu musimy jakoś przypieczętować zwycięstwo, a impreza to najlepsze wyjście:) Byłam ubrana tak:  

Ok 22:30 podjechaliśmy z dziewczynami pod "Loca". Chłopacy już na nas czekali. Usiedliśmy całą gromadką w rogu, tam gdzie zawsze. Impreza bardzo szybko się rozkręciła, sama nie wiem ile wypiłam, by tańczyć na stole z Pique i to bez butów. No cóż, w końcu wygraliśmy dzisiaj to możemy, co nie? Po pięciu przetańczonych piosenkach z Gerim, poszłam zamówić dla nas cytrynowego drinka.

-Poproszę dwa cytrynowe- uśmiechnęłam się do barmana, który posłusznie poszedł po moje zamówienie.

-Nie za dużo wypiłaś?-usłyszałam za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam Davida siedzącego obok mnie, ale dopiero teraz to zauważyłam.

-A ty nie za mało? Przecież to twoje zwycięstwo, a ty chyba nic nie piłeś głupku -uśmiechnęłam się do niego

-Muszę ciebie pilnować, bo widzę, że już trochę przesadzasz.

-Że co proszę? To moja sprawa co robię. Spadaj-walnęłam go w ramię odbierając moje zamówienie, on nic się nie odezwał.

-To co obrażalski, będziesz tak siedział czy zatańczysz ze mną?-spytałam zalotnie.

-Z tobą zawsze -powiedział po czym wziął mnie za rękę i poszliśmy na parkiet. Akurat zaczynała się wolna muzyka więc splotłam swoje ręce na jego karku, a on położył swoje na moich biodrach.

-Gabi...muszę ci coś powiedzieć-zaczął David

-Tak?

-Więc ja ...-nie dokończył bo właśnie ktoś mu przerwał, był to mój kochany Geri.

-Gab! Musimy pogadać! Teraz!-krzyknął i złapał mnie za rękę prowadząc do baru.

-Co się stało ?-spytałam zdziwiona.

-Szaki, ona ze mną zerwała!-powiedział pół płacząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz