sobota, 11 maja 2013

Rozdział 22:Życie potrafi być okrutne.



Najlepszym sposobem na odsunięcie od siebie jakiegoś   problemu, którego człowiek nie potrafi rozwiązać jest zwykła ucieczka. Zostawienie go w tyle, odizolowanie się od osób z nim powiązanych. Czasami nie umiemy zmierzyć się z własnymi słabościami. Chcemy więc zostawić je daleko za sobą, ale tak się nie da. Problemy nie mijają same, one z każdym dniem narastają, a wtedy jest jeszcze trudniej.

Młoda hiszpanka leżała w jednym z pokoi w szpitalu Św.Pawła. Tak bardzo pragnęła znaleźć się obok swojego ukochanego chłopaka, który sprawi że wszystkie cierpienia odejdą, znikną tak szybko jak się pojawiły. Chciała znów czuć się bezpiecznie w jego ramionach, zapomnieć o problemach i cieszyć się życiem. Pragnęła aby do niej wrócił a wszystkie ostatnie wydarzenia okazały się głupim snem. Niestety życie to nie głupia bajka, a jej nie dane było zostać księżniczką i żyć długo i szczęśliwie wraz ze swoim księciem. Życie potrafi być okrutne i nie przewidywalne. W jednej chwili możemy stracić wszystko na czym nam tak bardzo zależało. Jednak mimo wszystko zdajemy sobie sprawę, że na jednym nieszczęściu życie się nie kończy. 

Musimy podjąć walkę.

W takich chwilach cieszymy się, że mamy wspaniałych przyjaciół którzy zawsze są z nami i nie pozwolą cierpieć w samotności. Mamy w nich oparcie, możemy do nich przyjść i wypłakać się w ich ramionach.Wiemy że nigdy nas nie opuszczą, nawet wtedy kiedy my stracimy w nich wiarę...

Takich prawdziwych przyjaciół miała nasza bohaterka. Byli z nią codziennie, nigdy nie zostawała sama. Zawsze starali się ją pocieszyć mimo że ta tragedia nie dotknęła tylko jej...

Ostatnie wydarzenia wstrząsneły cały światem, przede wszystkim Barceloną...tak,to miasto naprawdę cierpiało. Camp Nou od kilku godzin dosłownie oblegany był przez ludzi. Przychodzili tutaj by zapalić świeczkę, rozstawić kwiaty czy po prostu podumać.Teraz nie ważne było to kto komu kibicował, kto jaki ma kolor skóry...ważne było to że świat stracił wspaniałego, podziwianego człowieka, jakim był David Villa. 

Smutek...cierpienie...rozpacz było czuć w powietrzu otoczonego miasta. Nikt nie śpieszył się jak codziennie do pracy, dzieci nie bawiły się beztrosko na placach zabaw... 

                             "Popatrz jak wszystko szybko się zmienia,
                                         coś jest,a później tego nie ma."

Noc była cicha, jakby wszyscy naraz skamienieli, a niebo mroczne, bez jakiejkolwiek gwiazdy, która mogłaby oświecić drogę błądzącym. Zdradliwe, ukrywając coś, co czyhało za drzewami. Ciemne jak zanieczyszczone jak woda. Nie jasnoniebieskie jak za dnia, gdy dzieci bawią się na powietrzu krzycząc wesoło i ganiając się po parku. Nie szare jak zawsze przed nadchodzącą powoli burzą, lecz czarne, nieodgadnione, szepczące swoje zaklęcia niemalże niedosłyszalnym głosem...
I nagle wszystko się rozmyło. Tysiące maleńkich światełek ukazało się na granatowym sklepieniu, układając się jakby według określonego schematu, a na sam środek wszedł ich pasterz. Dumny księżyc jak pasterz pilnujący na pastwisku swoich ukochanych owieczek.
A one tańczyły, wesoło mrugając do niego. Nadszedł ich czas, czas gdy dzień łączy się z nocą. Czas, kiedy to one wchodzą na scenę, by odstawić przed światem jedną z najpiękniejszych sztuk teatralnych.
I ciągle zastanawiam się - rzekł - czy gwiazdy świecą po to, żeby każdy mógł pewnego dnia znaleźć swoją...
A oni znowu byli razem. On przy niej, ona przy nim. Tworząc razem nierozerwalną część całości. Przemierzali jedną z tych dróg swojego życia, trzymając się za ręce. Szli przed siebie, nie zważając na wszelkie przeciwności losu. Bo "być", jest dużo ważniejsze niż "mieć". A wokół roztaczała się nieprzenikniona ciemność, jakby mgła otuliła ziemię do snu. Tylko oni, tylko jedna ścieżka...
I wtedy ona się odwróciła, jego już nie było. Warunek został złamany. Pani Życia zabrała go do własnej krainy wieczności. A ona stała ubrana w czerń przed jego grobem. Na kamiennej płycie, złotymi literami napisano jego imię, a ona płakała, bo wszystko straciło swój dawny sens. I nagle zaczęła zapominać, aż w końcu nie miała pojęcia, czemu się tutaj znajduje i kim był dla niej ten człowiek leżący teraz pod ziemią.
Jedno wspomnienie jednak pozostało, wciąż widziała jego oczy i aż do dzisiaj pamięta, że były koloru mlecznej czekolady...

-Mogę wejść?-do pokoju dziewczyny zajrzał młody szatyn.
Nie odpowiedziała mu nic, nie miała siły. Nie chciała nikogo widzieć. Pragnęła tylko znów zobaczyć te piękne, czekoladowe oczy... 

Odwróciła głowę w stronę okna. Wpatrywała się w gwiazdy, które teraz wydawały się jaśniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Przypomniała sobie jak kładli się razem na trawie i oglądali niebo. On trzymał mocno jej rękę, szeptał do ucha że ją kocha. Ona, szaleńczo w nim zakochana, nie widziała poza nim świata. Podobnie było z nim. Byli idealni pod każdym względem.Wszyscy co ich znali nie mogli uwierzyć w to, że można aż tak bardzo kochać drugą osobę. Jednak oni wiedzieli, że to co ich łączy, jest czymś naprawdę wyjątkowym.

Miłość towarzyszy nam od samego początku aż po nasz koniec. Wprowadza w nasze życie radość i szczęście, bez niej świat byłby szary i ponury. Miłość to zaufanie, ale i zazdrość. Miłość to coś więcej niż uczucie, bo to może być nietrwałe i zmienne, a ona daje nam obietnicę. Na pewno jest ogromną siłą, która jednoczy dwoje ludzi. Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. To oznacza, że kocha się kogoś "mimo wszystko", a nie "za coś". Miłość to stawianie wspólnych kroków po ścieżce zwykłej codzienności, odnajdywanie siebie w trudnych chwilach. Miłość zaczyna się tam, gdzie dostrzega się w człowieku osobę, a nie rzecz, którą można wykorzystać, a potem wyrzucić.

Jednak chłopak się nie poddał. Wszedł bez pozwolenia i usiadł obok niej. Nie mówił nic, nie musiał, słowa były tu zbędne. Wystarczyło to, że ona wiedziała że tam jest i że zawsze będzie.

W tym samym czasie...

-Minął prawie dzień od katastrofy JK 58. Przypominamy że samolot wczoraj o godzinie 01:10 rozbił się na lotnisku "El Prat" w Barcelonie. Z pośród 719 pasażerów obecnych na pokładzie, 689 straciło życie, w tym David Villa, nasz ukochany napastnik. W związku z tragedią flagi zostały spuszczone a przed pałacem oraz stadionem Camp Nou ciągle zbierają się tłumy ludzi. Za chwilę prezes FC Barcelony Sandro Rosell wygłosi orędzie.

-Ta straszna tragedia z pewnością pozostawi po sobie ślady przez bardzo długi czas.To co się stało jest nie do opisania. Chciałbym ze szczerego serca złożyć kondolencje rodziną oraz bliskim osób poległych w tej katastrofie, jesteśmy z wami. W szczególności współczuje rodzinie Davida Villa, wspaniałego piłkarza i jeszcze lepszego człowieka. Gabriello, chcę żebyś wiedziała, że nie jesteś sama.-po policzku starca poleciała łza-Wiem jak jest tobie teraz ciężko. Wszyscy przeżywamy tą tragedię razem z tobą. Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia. Mimo wszystko dzisiejszy mecz niestety musi dojść do skutku, nie my o tym decydujemy.-dodał.

-Teraz proszę o minutę ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz