sobota, 11 maja 2013

Rozdział 24:Wyjść na przeciw przeznaczeniu.




          Zajrzyj mi do serca, a zobaczysz jak bardzo Cie kocham...
                         Pójdę za Tobą i na koniec świata...
               A i tam będzie dobrze... Chwyć mnie mocno za rękę...
             I... Nigdy nie puszczaj... Weź mnie takim jaką jestem...
           Taką jaką mnie kochasz. Przytul mnie mocno... 
                                Tak bym usłyszała serce Twe...
                     Które mówi mi jak bardzo mnie kochasz...... 
___________________________________________________________________________________

Niczego nie poznaję. Są jakieś dźwięki, kolory, kształty, zapachy, ale nic nie ma sensu. Nic nie układa się w spójny ciąg. Jest jakiś świat, kompletny, bogaty, wyglądający sensownie, ale błąkam się po nim, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wszystko ma konsystencję oprócz mnie. Ja gdzieś zniknęłam. Balansuję na linie, utrzymuję się w czasie teraźniejszym, nie obawiam się przyszłości, za to przeszłość budzi we mnie lęk. Boję się, żeby nie była za ciężka, żeby nie zachwiała moją równowagą, nie pociągnęła mnie w dół... Idę na spotkanie siebie, ale czy w dobrym kierunku?
Sprawy wymykają mi się z rąk, sytuacje mnie przerastają, a uczucia są dla mnie zbyt silne. Jeśli chce się być pewnym wszystkiego, trzeba się zadowolić krótkimi historiami. Nazywa się to życiem pełnym przygód , a jest życiem bez przygód,życiem w odcinkach.
____________________________________________________
Co chwilę ktoś się kręci,nie dają mi spokoju.Nie umiem już nawet zasnąć bez myślenia o nim. Jak mogłam być taka głupia i ulec jego urokowi? Teraz cierpię, choć niejedni próbowali, nikt tego cierpienia nie zmniejszy.

Jednak ja zdaje się polubiłam tą samotność.

Izolacja od ludzi pozwala mi na głębokie, racjonalne rozmyślenia nad moim życiem, a głównie nad jego sensem.
Pomagał mi w tym mój pamiętnik, który założyłam pierwszego dnia po tym feralny wydarzeniu. Przelewałam na papier wszystkie cierpienia, żale i smutki.

Poniedziałek 17.04.2014
Musiałam dzisiaj iść na jakieś badania. Nie wiadomo po co, nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo na co. No ale jeśli chcę stąd jeszcze dzisiaj wyjść, muszę choć troszkę poudawać grzeczną dziewczynkę, może wtedy się odczepią. Jutro czeka mnie nie lada wyzwanie a mianowicie pogrzeb Davida...Nie wiem jak to zniosę,czy w ogóle mi się to uda. Będzie tam rodzina Davida....Patricia z Zaidą... i w ogóle dużo ważnych i szanowanych osób. Czuję się dziwnie,w gazetach co rusz piszą coś o mnie...że niby wylądowałam w psychiatryku, próbowałam się zabić lub wyjechałam z kraju i w ogóle codziennie wymyślają coś nowego. Nie mam już siły,naprawdę. Wiesz jak ciężko jest oglądać gazetę i widzieć w niej ogromny artykuł o osobie którą się kochało, która już nigdy do nas nie wróci? Nie, z pewnością nie. Tylko ja głupia mam takie szczęście. Tak bardzo tęsknie, nie mogę spać. Nie jadłam nic od tamtego wydarzenia...Wczoraj Cesc pastwił się nade mną, wręcz zmusił do zjedzenia jakieś cholernej zupy, ale nic poza tym. Nie mam siły ,zdarzają się chwilę załamania, jeszcze trochę i naprawdę trafie do tego cholernego psychiatryka... Jednak staram się o tym nie myśleć,o ile to w ogóle możliwe. Gdy tylko ciągnie mnie do zrobienia czegoś, czego potem będę żałowała dzwonię do Dagmary,a ona pomaga mi z tym walczyć.
_____________________________________________________
Wreszcie nadszedł ten upragniony dla wielu moment. Gabriella na reszcie mogła wyrwać się ze szponów tego ponurego miejsca. Mimo próśb, krzyków a nawet dziwnych gróźb ze strony młodziutkiej dziewczyny, jej brat przyjechał po nią z nie małą świtą. Mianowicie w drzwiach sali numer 224 stał sam zainteresowany z grupką przyjaciół dziewczyny.

-Więcej was matka nie miała?-prychnęła w ich stronę. No cóż,będą musieli przyzwyczaić się do jej tymczasowych humorków.

-Oj nie marudź, tylko się zbieraj. Czekaj na ciebie nowe życie, czas wyjść mu naprzeciw.-uśmiechnął się wysoki mężczyzna.

Ona mruknęła tylko coś niezrozumiałego pod nosem i poszła do łazienki przebrać się w ciuchy przyniesione jej przez towarzyszy. Tak, panna Morenzo należała do elity tego miasta, nawet szpitalny pokój musiał spełniać jej wymagania, mimo że sama o to nie prosiła. Bowiem nie wszystkie osoby publiczne są rozpieszczonymi do skraju wytrzymałości głupiutkimi diwami. Nie, nie ona. Ona doszła do wszystkiego sama i była bardzo szanowana wśród światowego społeczeństwa. Wiedziała że na zewnątrz na pewno czyhać będą na nią ludzie, którzy pragnęli jej jakiegokolwiek potknięcia. Ale on nie jest osobą, która łatwo się poddaje, bowiem ma wsparcie w postaci malutkiej osóbki rozwijającej się w jej wnętrzu oraz przyjaciół. Doszła do wniosku że trzeba być wielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę. Lecz czasem milczenie nawet tworzy prawdziwą rozmowę między przyjaciółmi. Bo nie zawsze liczą się słowa, lecz to, co chce się powiedzieć bez słów.

Kiedy znalazłam się na dnie, usłyszałam pukanie od spodu.

Założyła na siebie zwiewną, białą sukienkę, czarne japonki na lekkim obcasie a włosy związała w niedbałego koka. Spojrzała w swoje odbicie, jak jedna samotna łza spływa po bladym policzku.
Lustro bowiem ukazuje prawdę:nie myli się, gdyż nie myśli. Myślenie w swojej istocie jest myleniem się.To lustro pokazało dziewczynę która niewątpliwie cierpiała.Jest taki moment, kiedy ból jest tak duży, że nie możesz oddychać. To jest taki sprytny mechanizm. Myślę, że przećwiczony wielokrotnie przez naturę. Dusisz się, instynktownie ratujesz się i zapominasz na chwilę o bólu. Boisz się nawrotu bezdechu i dzięki temu możesz przeżyć. Ludzie za łatwo rezygnują z władzy nad własnym życiem,ale ona była na tyle silna żeby się nie poddać.Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.

Otarła ręką twarz i uśmiechnęła się do siebie.

-Ale chyba wkroczycie w to życie razem ze mną?-spytała wychodząc z łazienki.

-Oczywiście skowronku.-chłopak puścił jej oczko i wyciągnął rękę w jej stronę. Dziewczyna uśmiechając się lekko złapała z ufnością jego dłoń i razem z przyjaciółki wyszła na przeciw przeznaczeniu.
_____________________________________________________
Może się zdarzyć, że urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć.Pluń na wszystko, co minęło: na własną boleść i na cudzą nikczemność... Wybierz sobie jakiś cel, jakikolwiek i zacznij nowe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz