Całe miasto pokryte jest jasną mgłą, czarne niebo przepełnione milionami, małych gwiazd. Miasto powoli przygotowuje się do snu. Na ulicach już nie jest tak tłocznie jak w ciągu dnia, ludzie siedzą w domy,w towarzystwie bliskich i cieszą się sobą,jednak nie wszyscy. W Parku Guell na ławce siedzą młodzi ludzie, nie są jak inni, zamiast siedzieć w domu o tej porze przygotowują się do starcia z największym wrogiem .Dwa kluby, jedna stolica i jeden znaczący tytuł:''MISTRZ''. Od dawna prowadzą ze sobą walkę, niekiedy wygrywają jedni, kiedy indziej drudzy. Jednak na tym się nie kończy. Po każdym meczu, niezależnie od wyniku, spotykają się tutaj, w Guell, kibice obu klubów, aby rozładować napięcie związane z rozgrywkami. Wśród nich są też piłkarze, jednak o tym nikt nie wie. Gdy wygrywają, chcą pokazać, że są lepsi nie tylko na boisku, ale że mogą być groźni także poza nim. Taki był Fernando Torres. On, piłkarz światowej klasy, osoba publiczna, zawsze nienagannie się zachowująca skrywa swoją własną tajemnicę.
-Już jestem!-powiedziała cicho brunetka,zakładając na głowę czarny kaptur.
-Dag! Siema, już myśleliśmy że Cię nie będzie.-przywitał się łysy mężczyzna.
-Prędzej bym umarła, niż miała się nie zjawić, muszę jakoś odreagować.
-Znowu się pokłóciłaś z Gabi?
-Żebyś wiedział-prychnęła pod nosem po czym rozejrzała się po okolicy.
-Gdzie Torres? Pewnie stchórzył, wiedziałam że ten typek nie ma jaj.-zaczęła się pogardliwie śmiać.
-Zaraz będzie, dziewczyna go zatrzymała.-skrzywił się niski szatyn. Nikt nie lubił dziewczyny Fernando Torresa, była straszna. Wszyscy widzieli że jest z nim tylko dlatego, że jest bogaty, wszyscy oprócz niego. No cóż, on już taki jest.
-Ej patrzcie, już są!-szturchnął go chłopak, który przed chwilą siedział na ławce.
-Idziemy-powiedziała dziewczyna,po czym ruszyła przed siebie. Nie dane było jej iść dalej, bo chłopak ją zatrzymał.
-Ej, ej, nie poczekamy na Fera? Bez niego nie damy rady.
Zaczęła się śmiać i poszła dalej nie zważając na protesty towarzyszy. Podeszła do pierwszego lepszego wroga i przywaliła mu tak, że upadł na ziemie.J ej koledzy widząc to pobiegli za nią.
Walka trwała dosłownie kilka minut.
-Ahhh, czy ktoś widział taką dziewczynę co potrafi zwalić z nóg kilku naraz?-zachwycał się Valdes po czym przybił żółwika z dziewczyną.
-Mówię Ci, Dag dałaś czadu! Naprawdę jesteś boska!-krzyknął drugi.
-Dajcie spokój, bo się jeszcze zarumienię-zaśmiała się. Wszyscy chwalili dziewczynę za jej czyny, była niezastąpiona z czego bardzo się cieszyła. Przyjechała tutaj na wakacje, a jest tu już 10 miesięcy. Ze względu na ostatnie wydarzenia, nie chciała zostawiać przyjaciółki samej. Wie jak to jest stracić kogoś bliskiego, sama jest tego najlepszym przykładem. Równe 5 lat temu zginęli jej rodzice. Nie mogąc się z tym pogodzić zaczęła chodzić z kolegami brata na ustawki, tak rozpoczęła się jej miłość do bójek.
-Naprawdę dzisiaj byłaś jakaś inna, biedni kolesie-kontynuował Alexis.-O co się znowu pokłóciłyście?
-A daj spokój, znowu zaczęła swój monolog o ustawkach.
-Dalej nie chce odpuścić?
-Nie, no właśnie nie wiem jak jej to wybić z głowy. Niedługo Euro a ja nie chce żeby jej się coś jeszcze stało.
-Rozumiem Cię, sam bym jej na to nie pozwolił. Jeszcze nie jest gotowa. A z drugiej strony wiem, że chce sobie po prostu ulżyć. Śmierć Davida, dziecko...nie dziwie się że ją to przerosło.
-No ja rozumiem, ale właśnie dlatego jej na to nie pozwolę. Juanito jej teraz potrzebuje, a ona myśli tylko o obijaniu gęb. Zresztą nie chce mi się teraz o tym rozmawiać. Gdzie Torres?Wiedziałam, że stchórzy, debil.
-Nie wiem... o patrz o wilku mowa!-krzyknął Thiago. Wszyscy spojrzeli na nadchodzącego blondyna.
-Teraz to niech spierdala. Co pokazujesz się jak jest już po wszystkim? Żal.-prychnęła omijając chłopaka, który właśnie się zatrzymał.
-Idziecie?-zwróciła się do towarzyszy.
-Działasz mi na nerwy.-usłyszała ciche słowa, wiedziała czyj to głos.
-Co proszę?-odwróciła się lecz on nawet nie drgnął.
-To co słyszałaś, jesteś fałszywą ździrą.
-Nie radzę Ci.-syknęła zaciskając pieść.
-Bo co?-odwrócił się nagle.-Pobijesz mnie? Wiesz co, nie bije kobiet ale tobie chętnie bym uszkodził tą piękną buźkę.-zbliżał się powoli w jej stronę.
Mężczyźni stali i przyglądali się toczącemu się właśnie wydarzeniu. Nawet nie próbowali nic zrobić, zatkało ich.
-Przegiąłeś pałę.-dziewczyna podciągnęła rękawy i przywaliła chłopakowi w brzuch. Ten złapał ją mocno za nadgarstki i przybliżył do siebie.
-Nie ze mną takie numery-powiedział cicho, był tak blisko, że dziewczyna czuła jego oddech na twarzy.
-Puść mnie-syknęła.-Co Lalla ci nie pozwoliła przyjść?-prychnęła.
-Chciałaś powiedzieć jej łóżko-uśmiechnął się cwanie.
-Hah to najwyraźniej nie zrobiła ci wystarczająco dobrze, bo wyglądasz na niezadowolonego.
-Może ty mi zrobisz lepiej?-spytał z błyskiem w oku.
-Chyba śnisz palancie! Wiesz co Torres, jesteś męską wersją dwulicowej szmaty.
-Torres kurwa! Puść ją!-ocknął się jeden z mężczyzn obserwujących sytuację.
-A ty damską.-kontynuował niewzruszony chłopak.
-Powtórz!-spojrzała mu w oczy. Chłopak jeszcze mocniej zacisnął ręce na jej nadgarstkach i jeszcze bardziej się zbliżył. Nie myśląc co robi, pocałował ją.
_____________________________________________________
-Ty insekcie!-krzyknęła wkurzona dziewczyna, odrywając się od chłopaka.
-Nigdy więcej tego nie rób.-przywaliła mu z pięści w twarz. Mężczyźni widząc co się dzieje, zaczęli odciągać ją od Torresa.
-Ty parszywa świnio!-krzyczała wyrywając się z rąk Thiago.-Jak cię dorwę to ci nogi z dupy powyrywam, lepiej spieprzaj jeśli ci życie miłe!-wyrwała się i jeszcze raz walnęła chłopaka. Ten nawet nie protestował, krzyknął tylko "suka" i poszedł usiąść na pobliskiej ławce.
-Jeszcze chcesz coś powiedzieć?!-wydarła się próbując się wyrwać, jednak bezskutecznie, bo teraz trzymali ją wszyscy.
-Daga,spokojnie. No już, już,spójrz na mnie!-próbował ją uspokoić jeden z chłopaków.
-Widziałeś co on zrobił? Przecież teraz będę musiała przez godziny dezinfekować usta.-skrzywiła się.
-Dobrze, to chodźmy do ciebie, ja ci pomogę.-powiedział spokojnie Tello, puszczając przy tym oko do kolegów.
___________________________________________________________________________________
-Co on sobie wyobrażał?! Co za pasikonik, co za pasożyt!-nie mogłam się uspokoić.
-Nie dość, że bez skrupułów mnie obraża,to jeszcze ma czelność mnie całować! Co za cham, co za przebrzydła osa! Tello stał ze mną koło jednego drzewa, tak długo nawijałam, że aż usiadł. No co? Nie mogę uwierzyć, że można być tak bezczelnym! Idę tam! Zabiję ciotę!!!
-Muszę sikać.-Cristian spojrzał na mnie z politowaniem.
-No co się tak gapisz? Emocje.-stwierdziłam.
-No już, odwróć się!-śmiesznie pokiwał głową i wykonał moje polecenia,a ja ruszyłam pędem w stronę siedzącego Torresa. Byłam tak blisko, miałam go na wyciągnięciu ręki, już prawie a zmasakrowałabym mu tą pieruńską mordę ale coś mnie zatrzymało, albo ktoś, osobnik płci nieznanej, takiej jak Torres. Pewnie są w zmowie.
-Sanchez puść!-wydarłam się desperacko.
-Miałeś ją pilnować!-zwrócił się do nadbiegającego kolegi.
-Zwiała mi, powiedziała że chce sikać.-dyszał ciężko.
-Przecież sikała jakieś 5 minut temu.-odezwał się Thiago.
-A no..... eeeee... no wiecie.....zapomniałem.-wzruszył ramionami a wszyscy zrobili grupowy faceplam. Oprócz mnie, rzecz jasna. Wiedziałam, że jego da się wykiwać. Spryciula ze mnie, hehć.
-No puść mnie,Alexis...kochanie ty moje!-próbowałam go jakoś namówić, zdezorientować na chwile by móc dobrać się do Torres, jednak bez większego skutku.
-O nie ,nie ze mną takie numery młoda. Idziemy do domu.
-Co? Nawet jednego spotkanie z moją pięścią?
-Nie, ani jedno.
-Ale zobacz! No patrz, on tak bardzo chce!
-Ale zobacz! No patrz, on tak bardzo chce!
-Nie ma mowy.
-Dobra, to nie będę się do ciebie odzywała do końca życia.-udałam obrażoną.
-Trudno.
-Świnia z ciebie, wiesz? Nawet nie dasz dziewczynce raz...
-Idziemy-przerwał mi.
-Nigdzie nie idę, dopóki on-tu wskazałam na Torresa-mnie nie przeprosi.
-Chyba śnisz-prychnął krzyżując ręce na piersiach.
-Weź tak nie rób, bo wyglądasz jak stara desperatka, patrz nawet włosy masz zdesperowane by je umyć wreszcie. I radziłabym ci się przefarbować bo tlenione dewotki nie są już w modzie.-odgryzłam się.
-O patrz, nie wiedziałem że teraz w modzie jest bycie pustą, brzydką suką. Chociaż-tu mnie oblukał z góry na dół-teraz już wiem, przecież ty zawsze podążasz za modą. Masz to po mamie?-rzucił w moją stronę dalej się na mnie gapiąc.
-O noł ju didn't!-zacisnęłam zęby.
-Nie masz prawa, powtarzam ŻADNEGO PRAWA wypowiadać się na temat mojej mamy.-wycedziłam wściekła. Krew buzowała mi w żyłach, zaraz wybuchnę, to pewne.
-Torres,radzę Ci się zamknąć.-wysyczał Valdes. Tylko on z chłopaków wiedział całą prawdę o moich rodzicach.
-Oj przepraszam, nie wiedziałem że Cię z domu wyrzucili, chociaż mając taką córkę pewnie zrobiłbym to samo, o nie, lepiej, chyba bym się zabił. Szacun dla rodziców, że tego jeszcze nie zrobili.
Po tych słowach Victor spojrzał na niego z niedowierzanie po czym na mnie. Samo wspomnienie tego feralnego dnia, wywołało straszne ukłucie w sercu. Trafił w mój czuły punkt, nawet o tym nie wiedząc.
-Oni nie żyją.-powiedziałam cicho, momentalnie moje oczy stały się szklane.
-Nie żyją słyszysz! ZADOWOLONY?!-krzyknęłam z rozpaczy i jak najprędzej stamtąd uciekłam.
-Brawo debilu. Jesteś skończonym dupkiem.-Victor się wkurzył i pobiegł za dziewczyną.
Siedział w osłupieniu. Nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał.
Czyżby znowu spieprzył sprawę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz