sobota, 11 maja 2013

Rozdział 28:Pani Trener.



Tak,postanowiłam wrócić do kadry i pomóc chłopakom wygrać MŚ. No bo sami przyznajcie, kim oni są beze mnie? Jak ryby bez wody, jak lato bez słońca, jak noc bez księżyca! 

Dobra odrobinkę się rozkręciłam, sorka. 

Ale.... ale....ale taka jest prawda. Nikt nie umie na ich krzyczeć tak jak ja!
And I'm crazy but you like it! Loca,loca loca...

Chyba tak naprawdę nigdy bym się na to nie zgodziła, gdyby nie fakt że obiecałam to Davidowi. Wiecie jak bardzo pragnął tej wygranej? Na Euro w 2012 David doznał kontuzji i nie mógł zagrać w finale, gdzie Hiszpania przegrała 1:2 z Portugalią. Nie mógł sobie tego darować, uważał że to przez niego przegrali, ciągle się tym dręczył dlatego przysiągł sobie że MŚ 2014 wygrają na pewno. No cóż...ktoś tam na górze najwyraźniej nas nie lubi... 

Babciu ?!

Wpatrywałam się w Del Bosque dłuższą chwilę i nie widząc większej reakcji z jego strony zaczęłam nerwowo kręcić włosami.

-Naprawdę?!-trener aż podskoczył w fotelu.

-No...tak. Coś nie tak? Bo jeśli nie chcesz to zrozumiem-powiedziałam zmieszana.

-Co?! Chyba sobie żartujesz! Boże nie wiesz jak się cieszę, już miałem zrezygnować z Euro ale z tobą możemy jeszcze powalczyć.-usiadł zadowolony.

-Czyli się zgadzasz.-zapytałam niepewnie.

-Jeszcze się pytasz! Byłbym zachwycony!-uściskał mnie mocno.
-Mówiłaś już chłopakom? Na pewno będą wniebowzięci.

-Nie,jeszcze nie mówiłam...

-To chodź!-Wstał z fotela, jednak po chwili znowu usiadł.

-Gabriella,mam jeszcze jedną prośbę.

-Wal śmiało!-zaśmiałam się ale widząc minę Wujka typu"Co ty do mnie mówisz kobieto?" od razu spoważniałam.
-Znaczy się, słucham cię drogi Wujaszku-udałam poważną, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Byłam taka szczęśliwa! Wujek tylko spojrzał na mnie z litością.

-A więc chciałbym żebyś porozmawiała z Torresem i Fabregasem. Wiesz że w nich nasza ostatnia nadzieja .Patrząc na ich ostatnie wyczyny zaczynam mieć wątpliwości czy w ogóle zdołamy wyjść z grupy. Pobij ich, nakrzycz, pogróź, nie wiem co zrobisz ale błagam cię-złożył dłonie na "Amen"-zrób coś. Zaśmiałam się głośno.

-Spoko Loko.

-Znaczy się,tak jest Panie Generale-zasalutowałam i wraz ze śmiejącym się Del Bosque wyszliśmy z pomieszczenia.

Szłam w ciszy za Wujkiem który rozmawiał przez telefon, co chwilę przystawałam oglądając trofea Barcelony, dużo ich tam, nie ma co. Nagle Wujek się zatrzymał.

-Gabriella przepraszam Cię ale musisz powiedzieć im sama,ja mam bardzo ważne spotkanie, kompletnie o tym zapomniałem. Zastąpisz mnie?

-Jasne. A co to za spotkanie?-zaciekawiłam się, ale odpowiedzi nie dostałam bo Del Bosque już poleciał do biura.

-Później Ci powiem.-krzyknął z środka.-Aha i dziękuje za pomoc!-dodał. Zaśmiałam się i w podskokach ruszyłam na murawę.
Nagle usłyszałam jakieś krzyki, wyzwiska dochodzące z boiska. Przestraszyłam się trochę i pędem ruszyłam w tamta stronę.

Co do kurwy.

I co zobaczyłam? Nie uwierzycie.Torres z Fabregasem okładali się pięściami, ten drugi miał całą zakrwawioną twarz, a reszta próbowała ich rozdzielić. Pięknie.

-Torres! Fabregas!-wydarłam się.- Co to ma znaczyć?!-podbiegłam do nich.

-Gab pomóż, nie możemy ich rozdzielić.-krzyknął zrezygnowany Reina.-Nie rzucaj się!-zwrócił się do Fernanda.

-No co ty nie powiesz?! Zauważyłam. Spokój-krzyknęłam jak najgłośniej mogłam, aż sama się przestraszyłam.

-Boże!-podniosłam ręce do góry.-Chciałam zrobić coś dobrze, wrócić do pracy a ty mnie tak karzesz?! Co za banda debili!-walnęłam się w czoło.

Na moje słowa wszyscy zakończyli to co właśnie robili (Fabregas ukradkiem wymknął się Xaviemu i jebnął Torresowi mocno w brzuch. Dobrze, że trzymali go chłopacy i nie był w stanie mu oddać.) i spojrzeli na mnie z miną "Bitch,Que?

-No co się gapicie?!-Valdes trzymaj go!-wydarłam się jak zauważyłam co robi Cesc.

-4 i 9 do szatni! Już!-wydarłam się jeszcze bardziej i wkurzona zeszłam z boiska.
_____________________________________________________

Podążył wzrokiem za oddalającą się brunetką,po czym kopnął wściekły w murawę i usiadł pod bramką popijając zimną wodę. Pragnął opanować swoje emocję, choć na widok tego drugiego, nie było mu tak łatwo tego dokonać. Nie wiedział co go napadło, dlaczego tak zdenerwowały go słowa kolegi. Po chwili usłyszał głośny krzyk Gabrielli.

-Długo mam czekać?! Może łaskawy pan by się ruszył?! Macie szczęście że nie ma Del Bosque!-tupnęła wściekła nogą. Podniósł się szybko i ruszył w jej stronę.
_____________________________________________________
Fabregas już dawno wraz z Casillasem i Xavim poszedł do szatni, jednak jeden osobnik jak widać nie miał takiego zamiaru.
Stałam tak i czekałam, aż El Nino ruszy w końcu tą dupę. Szlak mnie trafi zaraz! On dalej siedzi! No trzymajcie mnie! Zabiję! Krzyknęłam głośno po czym zobaczyłam wstającego Dzieciaka.

-No masz szczęście-powiedziałam do siebie.

Nie długo jednak było mi dane triumfować.Wiecie co on zrobił?! Ominął mnie! No nadzwyczajnie w świecie mnie wyminął! Nawet nie spojrzał w moją stronę!

-Co ty odwalasz?!-odwróciłam się gwałtownie i chwyciłam go za rękę.

-Puść-powiedział tylko.

-Dobrze, puszczę.-puściłam i wzięłam głęboki wdech.

-Powiesz mi co się stało?

-Różnica poglądów.-nawet nie spojrzał w moją stronę, spoglądał gdzieś w niebo.

-Różnica poglądów?! Kpisz sobie ze mnie?!-wydarłam się.-O mało co się nie pozabijaliście! Przyjaciele od siedmiu boleści!

-Już nie.-poszedł.

JAK TO POSZEDŁ?!

Jaja! No jajca jakieś!

Nie miałam ochoty za nim biec, więc po prostu poszłam do mojego dawnego gabinetu, gdzie powinni być chłopcy z Cescem.Może od niego coś wyciągnę. Fakt faktem, jest bardziej rozmowny od kolegi. Weszłam pewnym krokiem do pomieszczenia i tak jak się spodziewałam zastałam tam Świętą Trójce. Usiadłam za biurkiem i spiorunowałam wzrokiem dwójkę Hiszpanów.

-To my już sobie pójdziemy.-powiedział ten pierwszy.

Wyciągnęłam z szafki obok małą apteczkę i wskazałam Fabregasowi biurko.Ten posłusznie usiadł, więc wyciągnęłam opatrunki i wodę utlenioną.

-Może boleć-powiedziałam bez większych uczuć i przyłożyłam mokry ręcznik do jego twarzy,na co Hiszpan krzyknął z bólu.

Ma za swoje.

Po kilku minutach opatrzyłam mu ranę i schowałam apteczkę.

-Nie jest źle, ale i tak będziesz musiał udać się do lekarza na prześwietlenie. Nie chcemy by coś ci się stało przed turniejem.-spojrzałam na niego morderczo.

-Mogę już iść?

-Nie masz mi nic do powiedzenia?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Widać było, że moje pytanie wywołało w nim lekkie zmieszanie.

-A ty mi?-spojrzał na mnie z wyrzutem.

-Ja tobie?-także się zmieszałam. 

O co mu chodzi?

-Nie ważne.-wstał i skierował się w stronę drzwi.

-Cesc czy ja o czymś nie wiem?!-podniosłam głos.

Zatrzymał się.Jednak po chwili wyszedł.

Nie miałam zamiaru za nim wołać, tym bardziej biec. Opadłam zrezygnowana na fotel. Czasami już nie wytrzymuje. To dziecinne zachowanie chłopaków jest zupełnie nie na miejscu. Ciekawa jestem co by powiedzieli ludzie gdyby się o tym dowiedzieli.

Mistrzowie Świata, nie no nie mogę!

Od dawna nie bywałam na treningach, ale Casillas opowiadał mi jak to od czasu śmierci Davida wszystko się sypie. Jak mały drobiazg potrafi doprowadzić do kłótni. Jak taki mały gest jak "smile" traktowany jest jak istny intruz, który wdarł się za mury Camp Nou. To już nie to samo. Najlepsze jest to, że nawet nie wiem o co tym razem poszło. I jak widać nikt nie ma zamiaru mi tego powiedzieć. Cóż chyba czas się za nich wziąć.

Ja nie odpuszczę.

Najpierw postanowiłam przeczytać jeszcze raz ich kartoteki i karty zdrowotne i trochę pozmieniać jadłospisy.

-Mniej piwa,więcej herbaty.-powiedziałam do siebie i z zadowoleniem kreśliłam na białej kartce.

-Już ja wam pokaże.

Przebrałam się w dresy,chwyciłam za okulary słoneczne i z dumą wyszłam z gabinetu, mojego gabinetu. Czyż to nie brzmi fajnie?

Mój gabinet.

Przebiegłam przez długi korytarz, skręciłam w lewo i wbiegłam do trzeciego pomieszczenia po prawej z napisem "Szatnia".

Chłopcy się przebierali, no może tylko Cesc i Torres. Reszta coś tam paplała do siebie.

-To co chłopaki, gotowi?-spytałam z błyskiem w oku. Wszystkie patrzałki skierowane zostały w moją stronę.

-Na co?-pierwszy odezwał się Xavi.

-Jak to na co, na trening. Nie po to tu przyszłam żeby oglądać śpiące dzieci. No już już-zaczęłam ich poganiać.

-Aha.Jeśli komuś się coś nie podoba, niech się ubiera bo nie mam ochoty tego znosić.

-Za 5 minut przed stadionem.-rzuciłam przez ramię i wyszłam zostawiając osłupiałych piłkarzy.
_____________________________________________________

-Ale...-Victor trochę się zmieszał.

-Żadne ale, trzeba słuchać trenera.-odezwał się Casillas po czym wstał i skierował się w stronę drzwi.-Idziecie?

-Jak to trenera, przecież Del Bosque...-teraz zmieszał się Puyol.

-Oj dzieci, nie rozumiecie, że Gabriella do nas wróciła?-uśmiechnął się zadowolony Xabi po czym zrobił to, co kolega z zespołu.

-Wróciła?!-krzyknęli wszyscy na raz.

-Oj zamknijcie się i chodźcie.

-Ja nie idę.-powiedział stanowczo Torres i zabierając swoją skurzaną kurtkę ominął przyjaciół.- Narazie.

-Jak chcesz.

-A ty?-zwrócił się do Cesca.

-Ja... ja muszę coś załatwić. Śpieszę się! Narka-rzucił szybko ten drugi i wyszedł.

-Co z nimi?-spytał się Mata.

-Nie wiem, oj nie wiem. Dobra idziemy, bo jeszcze nam się trener rozmyśli.-powiedział Valdes. Następnie wszyscy poszli we wskazane miejsce. Bardzo tego pragnęli, mieli nadzieję że dzięki Niej wrócą ponownie do życia. Przestaną być tępymi ,sztucznymi lalkami jak dotychczas i znowu staną się pełnymi życia ludźmi, kochającymi to co robią.

Są miejsca,rzeczy,ludzie,daty które znaczą coś więcej.

-No,jesteście!-z głównych drzwi wyszła dziewczyna w czarnym dresie.

-Ile można czekać?

-Ale...przecież my już dawno tu czekamy.-zmieszał się Mata.

-No właśnie, to ty się spóźniłaś.-rzucił Pique.

-Nie pyskować! Trener ma zawsze rację.

-Oj tam oj tam -wyszczerzył się Mata.

-Juan... zabiłeś mi jednorożca!-krzyknęła oburzona.

-Co?! O boże, nie chciałem. Przepraszam! Na prawdę nie chciałem zrobić mu krzywdy!-zaczął panikować młody Hiszpan.

-Co ty pieprzysz? Ogarnij się!-po chwili dostał przez łeb od starszego kolegi.

-Ale...

-Hahahahahahhahahahahahahahahhahahahha!!!!-brunetka zaczęła się głośno śmiać,-Oj młody, młody-poklepała go przyjaźnie po ramieniu.

Za chwilę wszyscy śmiali się w najlepsze, oprócz jednego.
Siedział w samochodzie uważnie obserwując ruchy dziewczyny. Po chwili z piskiem opon opuścił parking Camp Nou.
_____________________________________________________

-To co,gotowi?-klasnęłam w ręce jak już opanowałam buzujące emocje.

-Na co?

-No jak to,idziemy biegać! Trochę ruchu wam się przyda...szczególnie tobie Mata...-zbliżyłam się do niego, na co przestraszony chłopak schował się za plecy Silvy.

-Ale tak na zewnątrz?-upewnił się Llorente

-Nooooo... tttaaaaakkkk wwww pppaaaarrrku-powiedziałam bardzo powoli.

-Ejjj!-oburzył się Santi kiedy skumał, że się z nich nabijam.

-No co? Po drodze rozdacie parę autografów, trochę się pouśmiechacie i przy okazji rozciągniecie mieście-uśmiechnęłam się.-Dobra! Ruszać się! Biegniemy dwójkami!

-Dzięki.-powiedział mi na ucho Casillas gdy już wszyscy ledwo bo ledwo, ale zaczęli biec we wskazaną przeze mnie stronę.

Uśmiechnęłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz