Równo o godzinie 14:23 przyjechaliśmy pod hotel Sambura Praia w Fortalezie zmęczeni, wyczerpani i śpiący.
-No niestety chłopcy ale musicie iść na tą sesje. Za kilka godzin przyleci Del Bosque i odbędzie się uroczysta kolacja wraz z reprezentantami FIFA na której każdy, podkreślam KAŻDY musi być. Jak wysiądziemy to najpierw grzecznie przywitacie się z fanami, nie chcemy by na samym początku nas krytykowali za brak rozsądku i serca. Jak wejdziecie do hotelu poczekajcie aż odbiorę klucze i przydzielę Wam pokoje. Vamos!-krzyknęłam jako pierwsza wychodząc z autokaru.
Zostawiając chłopaków z tłumem wielbicieli udałam się prosto do recepcji.
-Dzień Dobry Pani Morenzo. Bardzo miło mi Panią poznać- młoda blondynka z radością uścisnęła moją rękę. Wyglądała na bardzo sympatyczną kobietę, dlatego od razu obdarowałam ją szczerym uśmiechem.
-Mnie również.
-Chciałabym na wstępie poinformować, że absolutnie cały hotel, 8 pięter oraz wszystkie sale są dla Państwa dyspozycji. Chętnie Panią oprowadzę po hotelu, chyba że wolą Państwo odpocząć już w pokojach?
-Z wielką chęcią skorzystałabym z pani propozycji, jednak piłkarze są strasznie zmęczeni lotem więc wolałabym aby teraz odpoczęli.-uśmiechnęłam się wdzięcznie do wręczającej mi karty do pokoi recepcjonistki.
-Oczywiście. Plan hotelu oraz inne niezbędne dla Państwa informację są dostępne w każdym pokoju. Życzę miłego pobytu.-uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuje!
-Masz już karty? Z kim jestem w pokoju?-dopytywał się Mata chodząc za mną po głównym holu.
-Juan, bo zaraz będziesz sam!-zdenerwowałam się kreśląc coś na kartce. Musiałam dokładnie przeanalizować kto z kim ma dzielić pokoje przez następny miesiąc. Jeden błąd i będą wypominać mi do końca życia, że jeden nie lubi ogórków a drugi specjalnie je przy nim jadł.
-Ejj a nie chcecie mieć oddzielnych pokoi?? Jest ich wystarczająco żeby...-nie dokończyłam bo weszli mi w zdanie.
-Nie!
-Aha,no okejjjjjjj... To dobra jak chcecie, no to Fernando będziesz z Ramosem, Casillas z Alonso, Pique z Fabregasem....-i tak rozdzieliłam wszystkich podopiecznych.
-Proszę, tu wasze karty i klucze jeśli zgubicie te pierwsze-popatrzałam się znacząco na Cesca-mam nadzieję, że się nie pozabijacie.
-Ej ej czekaj a ty z kim będziesz?-ocknął się Pique.
-Ja będę sama.-wyszczerzyłam się.
-Eeeeeeeeeee! To nie fer!-skrzywił się Martinez.
-A jaki masz numer pokoju?-wciął się Alba.
-124512554857555467447448, myślę, że zapamiętasz-uśmiechnęłam się rozbawiona, ruszając w stronę windy.
Za chwilę usłyszałam jeszcze głos Jordiego:
-Ale że na którym piętrze ten pokój?!
_____________________________________________________
Przekroczyłam próg zaraz za chłopakiem wnoszącym moje walizki do nowego apartamentu.
-Gdzie postawić?
-Gdziekolwiek-machnęłam ręką uśmiechając się.-I tak zaraz trzeba będzie się rozpakować.
-Proszę bardzo.-położył moje rzeczy tuż obok łóżka i zwrócił się do mnie.-Jestem do Państwa dyspozycji. Miłego pobytu!-młodziak się ładnie ukłonił i nim zdążyłam się zorientować znikł za kremowymi drzwiami.
-Ależ pięknie!-nie mogłam przestać się zachwycać nad cudownym pomieszczeniem.
-I nawet jest widok na Atlantyk-mówiłam do siebie otwierając szeroko szklane drzwi na taras.
-I ten zapach!-pomyślałam delikatnie wdychając świeże powietrze.
-Widziałaś basen?! Jest zajebisty! Mówię Ci! Idziemy na basen?
-Mam pokój zaraz koło ciebie!
-Idziemy na basen?
-Skocze po kąpielówki! - do pokoju wparowała banda mudżynów na czele z Pique.
-Hola,hola! Wy już tu?! A miałam nadzieję, że trochę odpocznę.-westchnęłam kładąc głowę na poręcz balkonu w geście załamania.
-A widziałaś salon gier?-mówił podekscytowany Cesc.
-Nie, w przeciwieństwie do Was normalni ludzie w ciągu 5min przeważnie dopiero co wchodzą do swoich pokoi, a nie obczajają cały ośrodek.
Na to wszyscy machnęli ręką.
-Ale możemy iść teraz na basen?
Podwinęłam rękaw marynarki i zerknęłam na zegarek.
-Macie godzinę, pół na przebranie i przyszykowanie się do odjazdu.
-Super!-ucieszył się Ramos.-To co, idziemy chłopaki?
-Jasne!-zawołali wszyscy.
-Idziesz z nami?
-No pewnie,tylko wezmę strój.-uśmiechnęłam się i poszłam przeszukiwać walizkę.
-No to dawajcie idziemy po swoje rzeczy i za 5 min pod pokojem Gabi, ok?-zaproponował Llorente, na co wszyscy przytaknęli.
Po jakiejś sekundzie zostałam sama.
-Ejjj no gdzie to jest?-gadałam ze sobą zanurzając się w ogromnej walizce.
-Przecież mogę to wywalić i tak będę musiała to wszystko układać.-wyłoniłam głowę z walizki.
To jeden z tych momentów gdzie nad moją głową powinna pojawić się wielka, świecąc biała żarówka.
Nie?
Eh,trudno.
Przekopałam się przez stertę ubrań i w końcu znalazłam swoje ulubione, białe bikini. Chwytając je szybko w ręce pobiegłam do łazienki.
A przynajmniej tak mi się wydawało.
-Ejj gdzie tu jest łazienka?-wparowałam do pokoju obok należącego, (jak sami poinformowali mnie wcześniej właściciele), do Alonso i Casillasa.
-Oj przepraszam.-zatrzymałam się od razu widząc gołe plecy tego drugiego.
Ten od razu się odwrócił i spojrzał na mnie rozbawiony.
-Na banka strzeliłam buraka.-pomyślałam.
-Nie krępuj się, zmieniam tylko bluzkę.-zaśmiał się, rzeczywiści ubierając teraz jasny top.
-Idziesz z nami na basen?
-Tak, ja i Xabi idziemy raczej się trochę zrelaksować na leżakach, niż tak jak ta banda.-uśmiechnął się nonszalancko.-Musisz wejść do garderoby a potem na lewo. Przyznam się, też miałem z tym mały problem.-powiedział,wracając do mojego pytania.
-Dzięki!-krzyknęłam już ze swojego pokoju.
-O mój boże, większej garderoby to tu nie było?-marudziłam szukając właściwych drzwi.
-Jest!-uśmiechnęłam się triumfalnie znajdując właściwe pomieszczenie.
-O,jak ładnie.-dodałam.
W ekspresywnym tempie zrzuciłam z siebie oficjalny strój. Wzięłam jeszcze szybszy prysznic i ubrałam ulubiony strój, wiążąc włosy w wysoki kok. Po drodze do drzwi złapałam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i mały krem z filtrem.
-Gotowi?-otworzyłam drzwi spodziewając się pustek. Jednak ku mojemu zdziwieniu wszyscy już tam stali.
-Jeju, naprawdę jak Wam zależy to potraficie.-powiedziałam zamykając drzwi na klucz.
-Iker, skoro będziecie leżeć to weźmiecie może mój klucz, żeby się nie zgubił??-zawołałam do Casillasa, podczas gdy wychodziliśmy z budynku.
-Jasne.-rzuciłam mu mały kluczyk z bryloczkiem, który bez mniejszego problemu złapał.
Szłam na końcu zdając się na moich przewodników którzy lokalizacje tutejszych atrakcji opanowali już do perfekcji.
Mijając budkę z drinkami i koktajlami, przy okazji zaopatrując siebie w ten drugi, weszłam na teren basenu.
-Imponujące-mruknęłam zza wielkiego słomianego kapelusza, po który się wróciłam pamiętając słowa Dority, która uprzedzała mnie przed udarem słonecznym. Ku mojemu zaskoczeniu zastałam tam prawie całą kadrę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz