RADA NA PRZYSZŁOŚĆ:Nie drzyj się na korytarzu La Furii Roji.
-Nagi koleś?
-Gdzie?!
-Czy ja dobrze słyszałem?
-U Gab jest nagi koleś!
-Czad!
-Ahahahhahahahahah!
-Pół-nagi!-wtrąciłam do przedrzeźniających się chłopaków którzy po kolei wyłaniali się ze swoich pokoi.
-Gabriella, nagi koleś? Jesteś pewna?-powiedział zmieszany Alonso podczas gdy wszyscy pozostali lali ze śmiechu.
-To nie jest śmieszne! Naprawdę tam jest!-pisnęłam stojąc z rękami na biodrach.-Xabi weź go, nie chce oglądać nagiego kolesia!
-Ja pójdę!-krzyknął Torres starannie próbując ukryć rozbawienie.
-Ty mój bohaterze.-przewróciłam oczami.
-Może wszyscy pójdziemy? Będzie raźniej!-wyszczerzył się Valdes.
-Ma ktoś okulary przeciwsłoneczne? Ta nagość może nas oślepić!-dodał Cesc.
-HA HA bardzo śmieszne. Ciekawe jakbyście wy zareagowali gdyby goła laska stałam wam na środku pokoju.
-Nie odpowiadać!!!-dodałam szybko, widząc ich wredne uśmieszki.
-No już, idźcie!-pogoniłam ich wymachując rękami.-Ja tu poczekam.-szepnęłam przesuwając się w stronę ściany.
-Cykor.-rzucił Pique.
-Baba!-dodał Cesc.
-Ale ja JESTEM babą!-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Obserwowałam chłopaków idących w stronę mojego pokoju, silnie starających się utrzymać poważną minę. Cesc i Gerard szli powoli rozglądając się na wszystkie strony z ręka złożonymi w pistolety.
Gdy Torres miał już otworzyć drzwi ,te same się otworzyły ukazując gołą klatę w jeansach.
-Kur-zaklnął Fer o mało nie zderzając się z Klatą.
-Mogę w czymś pomóc?-odpowiedział zmieszany nieznajomy.-Torres?!
-Stary! Kupę lat!-odpowiedział ten drugi ściskając mu przyjaźnie rękę.
Po kilku sekundach moje chłopaki wybuchli niesamowitym śmiechem, niektórzy usiedli pod ścianą ledwo łapiąc oddech.
O co kaman?!
Patrzałam na nich miną typu wtf.
-Może mi ktoś powiedzieć o co kuźwa chodzi?!
-E, ach tak!-podszedł do mnie Xabi.-Pół-nagi koleś to -
-Joe Hart-dokończył blondyn-podając mi rękę.-A ty jesteś Gabriella Morenzo.-dodał z podobnym uśmiechem do tego gdy się pierwszy raz spotkaliśmy.
A raczej gdy on świecił mi nagością przed nosem.
-Joe Hart?! Aha!-pacnęłam się otwartą ręką w czoło.-Joe Hart, bramkarz Anglii!
-Tak jest-dodał Alonso.-Dziwię się, że go nie rozpoznałaś.
-Dziwisz się, że go nie rozpoznałam?! Więcej czasu spędziłam na oglądanie jego gołych -tu urwałam- Nie ważne.-powiedziałam szybko czym wywołałam kolejną falą śmiechów tym razem łącznie z Klatą.
Joe Hartem znaczy się.
Trzeba ratować resztkę godności.
-No dobrze! Teraz iż się poznaliśmy możesz mi powiedzieć co robiłeś w MOIM pokoju? Oprócz brania prysznicu oczywiście.-czułam że się rumienię.
I całe ratowanie godności poszło się j...!
-Ymm,w twoim pokoju? To mój pokój.-zachichotał.
-Nie, to mój pokój.-odpowiedziałam potrząsając mu kluczykami z numerem 112 przed nosem.-A tu,-weszłam do pokoju-jest moja walizka.-wskazałam na rozwaloną stertę ubrań na podłodze.
-E, to jednak dzielisz pokój z facetem Gab?!-zapytał Cesc rzucając się na moje łóżko.-Zdrajca!
-Spierdzielaj Fabregas.-rzuciłam mu ostre spojrzenie.-A co do ciebie kolego-zwróciłam się z powrotem do Harta.
-No faktycznie, nie zauważyłem walizki.-rzucił,przeczesując krótkie włosy ręką.
Nie zauważył walizki?! Przecież ona zajmuję połowę pokoju!
-Trzeba to wyjaśnić.-powiedziałam krótko idąc w stronę drzwi.
-Jasne.-uśmiechnął się.-A ja się dziwiłem czemu jako jedyny mam pokój na tym piętrze.
Boże, ratuj.
-Chłopaki, do pokojów!-zaczęłam wyganiać ich rękami.-My idziemy wyjaśnić te sprawę, a wy -tu omiotłam spojrzeniem wszystkich oprócz Harta-macie iść przygotować się do kolacji.-Cesc! Zostaw moją komórkę!-rzuciłam się na piłkarza przeglądającego MÓJ telefon, zwalając go z łóżka.
-Fak, a byłem tak blisko otworzenia skrzynki odbiorczej!-naburmuszył się wstając z podłogi.-E, Pique! Muszę Ci powiedzieć co ciekawego znalazłem.-zachichotał doganiając tego pierwszego.
-Co?-zaciekawili się WSZYSCY.
-Idźcie już!-rzuciłam ich poduszką.
-Dzieciaki.-zaśmiałam się pod nosem.
-Chyba bardzo się lubicie.-odezwał się Hart wciąż się śmiejąc.
-Taaaa,-zachichotałam-To co, idziemy?
-Jasne.
Przed wyjściem zerknęłam jeszcze na zegarek 20:15, czyli mam tylko 15 minut na załatwienie wszystkiego i na przyszykowanie się do kolacji.
Fantastic.
Dowiedziałam się od Harta, że reprezentacja Anglii też weźmie udział w kolacji, z czego bardzo się ciesze. Szczerze mówiąc to kojarzę piłkarzy angielskich ale nie na tyle by znać wszystkie nazwiska.
Wiem, wiem, przynoszę wielki wstyd mojemu narodowi. Cóż poradzić.
-Joe! Gdzieś ty- -ze schodów właśnie zbiegał jakiś chłopak.
-O! Widzę, że masz nową koleżankę, Ashley Cole.-podał mi rękę uśmiechając się.
-Gabriella Morenzo. Miło mi-odwzajemniłam gest.
-Mnie chyba bardziej. Ty jesteś tą sławną trenerką Hiszpanów prawda?
-Tak, to chyba ja.-zaśmiałam się.
-Cole, jeśli pozwolisz.-wtrącił się Joe.-Śpieszymy się.
-Aha,ok. Do zobaczenie na kolacji?-spytał się nas.
-Jasne.-pokiwałam głową.
-Miły.-rzuciłam do Harta gdy wchodziliśmy do windy.
-Ta-zaśmiał się.-Reprezentacyjny podrywacz.-puścił mi oczko na co ja również się zaśmiałam.
Jak się okazało, recepcjonistka pomyliła kluczyki i zamiast 121 dała mu 112. Nie wiem jak jej to wyszło no ale spoko. Nie będę dociekać.
To pewnie przez tą klatę.
Hihi.
Załatwiliśmy wszystko, rozstałam się z Hartem przed windą i pędem pobiegłam do pokoju się przebrać.
10 minut.
Wzięłam prysznic.
7 minut.
Poszukałam sukienki, butów i lekkiej biżuterii.
5 minut.
Ubrałam się.
3 minuty.
Umalowałam szybko oczy i usta.
2 minuty.
Spięłam włosy w wysokiego koka.
1 minuta.
Wypadłam przez drzwi, wpadając na Casillasa.
My life.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz