sobota, 11 maja 2013

Rozdział 34:Pierwsze atrakcje.



RADA NA PRZYSZŁOŚĆ:Nie drzyj się na korytarzu La Furii Roji.

-Nagi koleś?
-Gdzie?!

-Czy ja dobrze słyszałem?

-U Gab jest nagi koleś!

-Czad!

-Ahahahhahahahahah! 

-Pół-nagi!-wtrąciłam do przedrzeźniających się chłopaków którzy po kolei wyłaniali się ze swoich pokoi.

-Gabriella, nagi koleś? Jesteś pewna?-powiedział zmieszany Alonso podczas gdy wszyscy pozostali lali ze śmiechu.

-To nie jest śmieszne! Naprawdę tam jest!-pisnęłam stojąc z rękami na biodrach.-Xabi weź go, nie chce oglądać nagiego kolesia!

-Ja pójdę!-krzyknął Torres starannie próbując ukryć rozbawienie.

-Ty mój bohaterze.-przewróciłam oczami.

-Może wszyscy pójdziemy? Będzie raźniej!-wyszczerzył się Valdes.

-Ma ktoś okulary przeciwsłoneczne? Ta nagość może nas oślepić!-dodał Cesc.

-HA HA bardzo śmieszne. Ciekawe jakbyście wy zareagowali gdyby goła laska stałam wam na środku pokoju.

-Nie odpowiadać!!!-dodałam szybko, widząc ich wredne uśmieszki.

-No już, idźcie!-pogoniłam ich wymachując rękami.-Ja tu poczekam.-szepnęłam przesuwając się w stronę ściany.

-Cykor.-rzucił Pique.

-Baba!-dodał Cesc.

-Ale ja JESTEM babą!-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Obserwowałam chłopaków idących w stronę mojego pokoju, silnie starających się utrzymać poważną minę. Cesc i Gerard szli powoli rozglądając się na wszystkie strony z ręka złożonymi w pistolety.
Gdy Torres miał już otworzyć drzwi ,te same się otworzyły ukazując gołą klatę w jeansach.

-Kur-zaklnął Fer o mało nie zderzając się z Klatą.

-Mogę w czymś pomóc?-odpowiedział zmieszany nieznajomy.-Torres?! 

-Stary! Kupę lat!-odpowiedział ten drugi ściskając mu przyjaźnie rękę.

Po kilku sekundach moje chłopaki wybuchli niesamowitym śmiechem, niektórzy usiedli pod ścianą ledwo łapiąc oddech.
O co kaman?!

Patrzałam na nich miną typu wtf.

-Może mi ktoś powiedzieć o co kuźwa chodzi?!

-E, ach tak!-podszedł do mnie Xabi.-Pół-nagi koleś to -

-Joe Hart-dokończył blondyn-podając mi rękę.-A ty jesteś Gabriella Morenzo.-dodał z podobnym uśmiechem do tego gdy się pierwszy raz spotkaliśmy.

A raczej gdy on świecił mi nagością przed nosem.

-Joe Hart?! Aha!-pacnęłam się otwartą ręką w czoło.-Joe Hart, bramkarz Anglii!

-Tak jest-dodał Alonso.-Dziwię się, że go nie rozpoznałaś.

-Dziwisz się, że go nie rozpoznałam?! Więcej czasu spędziłam na oglądanie jego gołych -tu urwałam-  Nie ważne.-powiedziałam szybko czym wywołałam kolejną falą śmiechów tym razem łącznie z Klatą.

Joe Hartem znaczy się.

Trzeba ratować resztkę godności.

-No dobrze! Teraz iż się poznaliśmy możesz mi powiedzieć co robiłeś w MOIM pokoju? Oprócz brania prysznicu oczywiście.-czułam że się rumienię.

I całe ratowanie godności poszło się j...!

-Ymm,w twoim pokoju? To mój pokój.-zachichotał.

-Nie, to mój pokój.-odpowiedziałam potrząsając mu kluczykami z numerem 112 przed nosem.-A tu,-weszłam do pokoju-jest moja walizka.-wskazałam na rozwaloną stertę ubrań na podłodze.

-E, to jednak dzielisz pokój z facetem Gab?!-zapytał Cesc rzucając się na moje łóżko.-Zdrajca!

-Spierdzielaj Fabregas.-rzuciłam mu ostre spojrzenie.-A co do ciebie kolego-zwróciłam się z powrotem do Harta.

-No faktycznie, nie zauważyłem walizki.-rzucił,przeczesując krótkie włosy ręką.

Nie zauważył walizki?! Przecież ona zajmuję połowę pokoju!

-Trzeba to wyjaśnić.-powiedziałam krótko idąc w stronę drzwi.

-Jasne.-uśmiechnął się.-A ja się dziwiłem czemu jako jedyny mam pokój na tym piętrze.

Boże, ratuj. 

-Chłopaki, do pokojów!-zaczęłam wyganiać ich rękami.-My idziemy wyjaśnić te sprawę, a wy -tu omiotłam spojrzeniem wszystkich oprócz Harta-macie iść przygotować się do kolacji.-Cesc! Zostaw moją komórkę!-rzuciłam się na piłkarza przeglądającego MÓJ telefon, zwalając go z łóżka.

-Fak, a byłem tak blisko otworzenia skrzynki odbiorczej!-naburmuszył się wstając z podłogi.-E, Pique! Muszę Ci powiedzieć co ciekawego znalazłem.-zachichotał doganiając tego pierwszego.

-Co?-zaciekawili się WSZYSCY.

-Idźcie już!-rzuciłam ich poduszką.

-Dzieciaki.-zaśmiałam się pod nosem.

-Chyba bardzo się lubicie.-odezwał się Hart wciąż się śmiejąc.

-Taaaa,-zachichotałam-To co, idziemy?

-Jasne.

Przed wyjściem zerknęłam jeszcze na zegarek 20:15, czyli mam tylko 15 minut na załatwienie wszystkiego i na przyszykowanie się do kolacji.

Fantastic.

Dowiedziałam się od Harta, że reprezentacja Anglii też weźmie udział w kolacji, z czego bardzo się ciesze. Szczerze mówiąc to kojarzę piłkarzy angielskich ale nie na tyle by znać wszystkie nazwiska.

Wiem, wiem, przynoszę wielki wstyd mojemu narodowi. Cóż poradzić.

-Joe! Gdzieś ty- -ze schodów właśnie zbiegał jakiś chłopak.

-O! Widzę, że masz nową koleżankę, Ashley Cole.-podał mi rękę uśmiechając się.

-Gabriella Morenzo. Miło mi-odwzajemniłam gest.

-Mnie chyba bardziej. Ty jesteś tą sławną trenerką Hiszpanów prawda?

-Tak, to chyba ja.-zaśmiałam się.

-Cole, jeśli pozwolisz.-wtrącił się Joe.-Śpieszymy się.

-Aha,ok. Do zobaczenie na kolacji?-spytał się nas.

-Jasne.-pokiwałam głową.

-Miły.-rzuciłam do Harta gdy wchodziliśmy do windy.

-Ta-zaśmiał się.-Reprezentacyjny podrywacz.-puścił mi oczko na co ja również się zaśmiałam.

Jak się okazało, recepcjonistka pomyliła kluczyki i zamiast 121 dała mu 112. Nie wiem jak jej to wyszło no ale spoko. Nie będę dociekać.

To pewnie przez tą klatę.

Hihi.

Załatwiliśmy wszystko, rozstałam się z Hartem przed windą i pędem pobiegłam do pokoju się przebrać.

10 minut.

Wzięłam prysznic.

7 minut.

Poszukałam sukienki, butów i lekkiej biżuterii.

5 minut.

Ubrałam się.

3 minuty.

Umalowałam szybko oczy i usta.

2 minuty.

Spięłam włosy w wysokiego koka.

1 minuta.

Wypadłam przez drzwi, wpadając na Casillasa.

My life.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz