sobota, 11 maja 2013

Rozdział 7:Czy my...ten ...no wiesz...



-Jesteśmy-usłyszałam głos dobiegający z siedzenia obok.

-Już? Ok, wysiadam.

-Poczekaj tylko wezmę coś z bagażnika.

-A ty gdzie się wybierasz?-spytałam zdziwiona .

-No jak to gdzie, do hotelu.

-Ale...

-Haha nie, nie do ciebie. Ja też tutaj chwilowo mieszkam-roześmiał się blondyn.

-Pffft. I tak bym cię nie zaprosiła

-Nawet na małe gadu-gadu?

-Nawet na jedną sekundę-uśmiechnęłam się diabelsko po czym ruszyłam w stronę hotelu. Fernando szybko wyjął torbę z bagażnika i zdążył otworzyć przede mną drzwi.

-Uuu, jaki dżentelmen. Jeszcze cię takiego nie widziałam.

-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz żabko.

-Żabko? No proszę jaki dowcipniś -zaśmiałam się.
______________________________________________________

-Na które piętro?-spytał gdy wchodziliśmy do windy.

-22

-Ooo co za zbieg okoliczności, ja też.-uśmiechnął się.

-Serio? To może powiesz mi jeszcze, że pokój 215 lub 217?

-217. Skąd wiedziałaś?-popatrzył na mnie zdziwiony.

-Nie no.... ja mam 216!

-Naprawdę?! No too witaj sąsiadko-powiedział po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
______________________________________________________

-Tylo bez żadnych hałasów żebym mogła się wyspać Panie Torres-powiedziałam gdy już dochodziliśmy do naszych pokoi.

-Ależ oczywiście Proszę Pani.-uśmiechnął się piegusek. Dał mi buzi w policzek na dobranoc i zniknął za swoimi drzwiami. Weszłam do pokoju i od razu udałam się pod prysznic. On chyba robił to samo bo słyszałam głośne gwizdanie w rytm jakiejś piosenki. Mimowolnie się uśmiechnęłam, sama nie wiem czemu. Czasami jak tak na niego patrzę, to tak jakoś jest mi dobrze. Lubię go. Jest taki inny od innych. Zarzuciłam na siebie  ręcznik i wyszłam z łazienki. Nagle do pokoju wparował Torres, nie ma co, wyczucie to on ma.

-Upsss, sorki-powiedział cicho po czym przejechał oczami wzdłuż mojego ciała, kilka razy.

-Torres cioto! -krzyknęłam po czym schowałam się za drzwiami od wielkiej szafy koło okna.-Puka się, wiesz?!

-No sorki, sorki. Nie wiedziałem, że będziesz w samym...no ... ręczniku. Tak przy okazji to bardzo ci w nim do twarzy.-puścił mi oczko.

-Bardzo śmieszne.Wypierdzielaj mi stąd!

-Teraz to już nie mogę-powiedział poważnie.

-Dlaczego?

-Nie mógłbym zmarnować takiej szansy. Widzieć ciebie w samym ręczniku to zaszczyt-powiedział po czym położył się na moim łóżku. powtarzam MOIM i mi się przyglądał.

-Ejj nie przeginaj tylko złaź z mojego łóżka i spadaj.

-Niee, wygodnie tu jest-powiedział stanowczo i się dalej gapił. Wiedziałam, że nie dam rady go wyrzucić więc poszłam do łazienki i ubrałam jakieś spodenki i bluzkę na ramiączka. Wyszłam, a on dalej leżał i gapił się na sufit. Gdy mnie zobaczył od razu się uśmiechnął i poklepał ręką w miejsce obok niego.

-Połóż się koło mnie.-spojrzałam na niego tak, jakbym zobaczyła wielkiego mamuta na deskorolce.

-Dobra, niech stracę. Ale to tylko dlatego, że cię dawno nie widziałam i się stęskniłam-powiedziałam, po czym wgramoliłam się na łóżko.

-Tak tak, już ja wiem swoję.

-Co sugerujesz Torres ?-podniosłam jedną brew do góry.

-Nic, nic-uśmiechnął się cwaniacko po czym przytulił mnie do siebie. Leżeliśmy tak dobre 2 godziny, rozmawiając o wszystkim, o tym co on porabiał przez ostatnie lata i na odwrót. Nie zabrakło też śmiechu. Jak on coś czasami palnie to nie wiadomo czy się śmiać czy skoczyć z mostu. Ale za to go kocham. Kocham ? 

Hmmm. Nieee?

Mniejsza z tym.

Obudziłam się bardzooooo, ale to bardzzzooo niechętnie. Przetarłam powoli oczy i spojrzałam na śpiącego Torresa... 

WAIT.

GO BACK.

Śpiącego Torresa?! 

CO?!

Wyciągnęłam palec w stronę blondyna i powoli, ale to bardzo powoli zbliżałam jego do twarzy El Nino.

-Boże, co ty robisz, zabić mnie chcesz ?!-krzyknął zaspany Torres, po czym złapał się za oko.

-Jejku,sorki. Chciałam tylko sprawdzić czy żyjesz.

-Niby czemu miałbym nie żyć? Nie musiałaś wsadzać mi palca w oko.

-Sorki no. Tak jakoś się zagapiłam. A tak w ogóle to co ty tu robisz?

-Yyyyyyy.Leżę ?

-No właśnie widzę, tylko, że to moje łóżko! Czy my....ten ...no wiesz..
-Uprawialiśmy seks?

-No...
-Nie wiem, wiesz może tak. Nie pamiętam.-drapał się po karku rozglądając dookoła. 
-Torres debilu!-krzyknęłam.

-No dobra, dobra. Nie spaliśmy ze sobą. To znaczy tak, ale nie w tym sensie głupolku.

-Uffff. A już myślałam że tak.

-To źle.

-Co źle?

-To źle, że ze sobą nie spaliśmy, było by fajnie.-powiedział poważnie po czym odgarnął włosy z mojej twarzy.

-Yyyy nie?

-Yyyyy tak?

-To może dla ciebie.

-A dla ciebie nie?-zrobił smutną minkę.

-No może, ale tylko gdybyś był na przykład Bradem Pittem-droczyłam się z nim.

-Haha bardzo śmieszne. Ja jestem od niego lepszy.

-Naprawdę? A niby w czym?

-Jestem bardzo wysportowanym, młodym, pięknym, utalentowanym i skromnym bogiem seksu. A poza tym świetnie całuję.

-Aaaa, doprawdy?

-Chcesz się przekonać?-spytał nie dając mi szansy na odpowiedź i złożył na moich ustach delikatny, a zarazem mocny i namiętny pocałunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz